Jerzy D., który dwa lata temu usiłował zniszczyć obraz Matki Boskiej Częstochowskiej został zwolniony ze szpitala psychiatrycznego. Nie ma zakazu zbliżania się do miejsc kulu religijnego.

W grudniu 2012 r. 58-letni wówczas Jerzy D. rzucił w kierunku jasnogórsiego obrazu żarówką wypełnioną czarną farbą. Został natychmiast zatrzymany. Wizerunkowi Madonny nic się nie stało, gdyż jest chroniony szybą pancerna, ale poplamienie zabytkowego ołtarza spowodowało straty wycenione na 13 tys. zł. Mężczyzna został wysłany na przymusową obserwację sądowo-psychiatryczną. Biegli stwierdzili później, że Jerzy D. był niepoczytalny. Podczas śledztwa sprawca tłumaczył, że nie wolno czcić figur i obrazów, bo w ten sposób "Polska cudzołoży z gipsem i plastikiem". Mówił też, że przez pięć lat jeździł do proboszczów różnych kościołów z listem, w którym starał się "wykazać kłamstwa, którymi się karmi ludzi wierzących, że przez bezwartościowe obrzędy odsuwa się ludzi od Ewangelii i głębszego sensu jej istnienia". Przekonywał, że atak na obraz nie był skutkiem nienawiści do Matki Boskiej, ale miłości.
Badający Jerzego D. psychiatrzy kilkakrotnie wydawali opinie, według których może on stanowić zagrożenie dla otoczenia. "Gazeta Wyborcza" uznała go jednak za "więźnia sumienia", a jego sytuacją interesował się Adam Bodnar, wówczas działacz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (obecnie rzecznik praw obywatelskich).  
Ostatecznie w ubiegłym tygodniu sąd zdecydował, że Jerzy D. może opuścić szpital. Mężczyzna został wypisany. Nie wydano zakazu zbliżania się do miejsc kultu religijnego.
KJ/Polskieradio.pl/Wyborcza.pl