Marek Migalski, były poseł i europoseł PiS, dokonał wielkiego "odkrycia". Obwieścił światu, że wyborcy Prawa i Sprawiedliwości "nie są ciemną masą". Doprawdy...


"Elektorat partii rządzącej rzeczywiście jest nadreprezentowany wśród mieszkańców wsi, z niższym wykształceniem i takimż poziomem dochodów, natomiast jest niedoreprezentowany wśród wyborców z dużych miast, posiadających wyższe wykształcenie i żyjących na wyższym poziomie konsumpcji. Ale nie oznacza to, że decyzje tego elektoratu są nieracjonalne. Wprost przeciwnie – są na wskroś racjonalne! Głosuje on bowiem na formację, która przekazuje mu poważne transfery społeczne oraz dostarcza takich komunikatów, które pozwalają mu poczuć się lepiej, niż za poprzednich rządów. Co w tym nieracjonalnego i niemądrego? To postępowanie charakteryzujące się trafną analizą swojego stanu posiadania oraz właściwym odczytaniem tego, które z ugrupowań obecnych na politycznym rynku gwarantuje poprawę ich losu" - wskazuje Migalski.


Według polityka nie można zaprzeczać, że wyborcy PiS po prostu... zyskali na ostatnich czterech latach, więc, co oczywiste, chcą kontynuacji tych rządów. "Władza Jarosława Kaczyńskiego tym wyborcom się opłaca" - pisze były polityk. W jego ocenie także w wymiarze "symbolicznym" poparcie dla PiS jest racjonalne. "Nikt z tej partii nie nazywał ich bydłem, przekupną masą, ciemnym motłochem (a takie wypowiedzi zdarzały się liderom opinii sprzyjającym opozycji)" - twierdzi. Co więcej, pisze Migalski, politycy PiS pokazywali się w walce o wspólnotę narodową, pamięć historyczną i religię. Wyborcy widzieli to zaangażowanie.


"Wielu wyborców PiS dostało zatem od tej partii tego, czego można oczekiwać od władzy – większej ilości pieniędzy oraz obrony ważnych dla siebie wartości i spraw" - przekonuje autor komentarza.


Jak pisze Migalski, jest absurdem twierdzić, że kogokolwiek do głosowania na PiS przekonuje TVP, poza może naprawdę małym odsetkiem wyborców. Większość oglądająca TVP albo i tak już była do PiS przekonana, albo - twierdzi - w ogóle na wybory nie chodzi, jak pokazują analizy socjologiczne.


"Wyborcy, którzy zapewnili zwycięstwo Kaczyńskiemu nie są jego więźniami (przynajmniej nie wszyscy). On dał im to, czego chcieli (materialnie i symbolicznie), a oni dali mu władzę" - podsumowuje Migalski. Według politologa nie ma wątpliwości, że wyborcy PiS mogą przynajmniej pomyśleć o głosowaniu na inną partię, która da im to, co daje PiS, ale na pewno nie wybiorą ludzi, którzy jawnie lub skrycie uznają ichza "ciemny, ogłupiony i nieracjonalny motłoch".

bsw/rzeczpospolita.pl