Portal Fronda.pl: Pod projektem ustawy Fundacji PRO, która przewiduje surowe kary za propagowanie i zachęcanie do podejmowania zachowań seksualnych podpisało się już 250 tys. osób. Projekt niebawem trafi do Sejmu, więc podniosły się głosy, bijące na alarm, że to absurd i chcecie Państwo karać za podanie dziecku (do lat 15.) prezerwatywy czy tabletki antykoncepcyjnej. Czy te środowiska słusznie biją na alarm?

Mariusz Dzierżawski: Przerażenie w środowisku edukatorów seksualnych jest o tyle uzasadnione, o ile chcą oni deprawować dzieci poniżej 15. roku życia, zachęcać ich do aktywności seksualnej, etc. Rzeczywiście, słusznie się boją, bo w naszym projekcie uznajemy, że takiej samej karze, jak propagowanie pedofilii, podlega propagowanie lub pochwalanie zachowań seksualnych podejmowanych przez dzieci poniżej 15. lat. Ten niepokój jest uzasadniony.

Fundacji PRO, jako autorowi projektu, zarzuca się wiele niejasności. Krytycy pytają bowiem, co oznacza „propagowanie” czy „pochwalanie” zachowań seksualnych.

A co jest niejasnego w sformułowaniu „pochwalanie zachowań seksualnych”? Wydaje mi się, że nie ma nic. Co więcej, uważam, że jeśli ktoś ma czyste intencje, a jego celem nie jest molestowanie czy deprawowanie dzieci, nie będzie czuł się zaniepokojony. Przed sądem udowodniłby bez problemu swoją niewinność, a prokurator w ogóle odmówiłby wszczęcia postępowania. Wydaje mi się, że przede wszystkim seks-edukatorzy boją się debaty publicznej na ten temat. Boją się, że rodzice dowiedzą się, co dzieje się na zajęciach z edukacji seksualnej, o których do tej pory nie są informowani.

Jakie są środki ułatwiające podejmowanie takich zachowań? Kondom, tabletka antykoncepcyjna? Może pójdźmy jeszcze dalej i zaliczmy do nich łóżko...” - pisze Michał Gąsior z portalu Natemat.pl.

Ci, którzy boją się merytorycznej dyskusji, usiłują obśmiać naszą inicjatywę. W uzasadnieniu do projektu wszystko jest napisane, zawiera ono konkretne informacje. Przestrzegamy przed tym, co wydarzyło się na Zachodzie w wyniku przymusowej edukacji seksualnej, gdzie dzieci są deprawowane już od przedszkola. Jeśli rodzice nie godzą się na to i nie posyłają swoich dzieci na takie zajęcia, trafiają do więzień. Chcemy uniknąć powtórzenia takiej sytuacji w Polsce. Seks-edukatorzy boją się merytorycznej dyskusji, więc wolą obśmiewać nasz projekt.

Jaki wymiar przekazywania wiedzy na temat seksualności nie będzie budził Państwa wątpliwości? Rozumiem, że przedmiot wychowanie do życia w rodzinie takich zastrzeżeń nie wywołuje?

Lekcje wychowania do życia w rodzinie w żaden sposób nie zachęcają do podejmowania aktywności seksualnej dzieci poniżej 15. lat. Nie dostarczają też środków, zachęcających do podejmowania tej aktywności. Nasz projekt z pewnością nie dotyczy wychowania do życia w rodzinie.

Jakie widzi Pan szanse na to, aby proponowana przez Fundację PRO ustawa została pozytywnie rozpatrzona przez Sejm? Czy jacyś posłowie już zadeklarowali wsparcie dla niej?

O projekcie pozytywnie wypowiada się poseł Jacek Żalek. Autor tekstu na portalu Natemat.pl wyraził obawę, że konserwatyści z PO mogą w głosowaniu poprzeć nasz projekt. Mam nadzieję, że tak się właśnie stanie.

Rozm. MaR