W ostatnim czasie mamy do czynienia z nadmierną dość „troską” o czystość języka zarówno w Parlamencie Europejskim, jak też w naszej Radzie Języka Polskiego, która za obraźliwe uznała słowo "murzyn". PE natomiast wysłał do europarlamentarzystów słownik terminów dozwolonych i zabronionych. Absurdy lewicowej cenzury zdają się już sięgać absolutnego zenitu.

Żydowski działacz Dawid Gurfinkiel, jak pisze łódzka „Gazeta Wyborcza” chce, aby RJP zajęła się słowem... "Żyd" i … zakazała jego używania.

Zrobiono z niego obelgę. Doszło do tego, że jak ktoś o mnie mówi "żydek", to nie wiem, czy po prostu podkreśla moje pochodzenie, czy chce mnie obrazić – powiedział Gurfinkiel.

Ja osobiście preferuję słowo Jehudi. Wiem, że jest hebrajskie, a nie polskie, ale to nie ten żyd od "żydokomuny", "żydzewa" i innych słów kojarzących żydowskość z tym, co najgorsze – stwierdza.

Co ciekawe, łódzki radny jako wzór wskazuje Rosję, gdzie używa się słowa „Jewriej” i uważa, że RJP powinna pójść tą samą drogą.

Najprawdopodobniej jednak ów radny nie zna języka rosyjskiego, ponieważ – jakby dobrze nie życzyć Żydom w tym przypadku - врать (czyt. „wriać”) oznacza "kłamać", czyli też nie dobrze. Co prawda, rosyjski rdzeń słowa "jewriej" od tego nie pochodzi, ale może się kojarzyć zdecydowanie niekorzystnie.

No i w Polsce podawać jako przykład Rosję? Coś słabo politycznie obeznany ten łódzki radny.

 

mp/gazeta wyborcza/fronda.pl