Szanowny Panie,

z wielkim zainteresowaniem przeczytałem Pana list skierowany no naszych Pasterzy. Proszę o wybaczenie, że korzystam z podobnej korespondencyjnej formy. Zaiste, wydaje mi się ona nader cenna i sympatyczna.

Pierwsza moja refleksje kieruje mnie w stronę radości. Raduje się bowiem, że nastał czas, w którym nie tylko biskupi piszą do wiernych, ale i wierni snują refleksje skierowane do swoich pasterzy. Pojawia się szansa komunikacji, porozumienia, w którym, każdy od każdego ma możliwość wręcz wymagać używania rozumu. Mój rozum pomaga mi ostatnio zadawać sobie pytanie. Czy to dobrze, że o tym gender tak gadamy i gadamy?

Jak by to mądrze napisać: i dobrze i źle zarazem. Zacznę od końca. Rację ma Pan, że lubimy, ja bym powiedział  ,,horrorować" rzeczywistość. Manga, anima,egzotyczny, gendery... Trochę krytykując podobne mody, jednocześnie z nimi romansujemy, zapominając o wschodachi zachodach słońca. Ja jednak tak sobie myślę, jako mąż i tata, że trudno sprawy te wrzucić między bajki - a niestety tak się dzieje.. Ja np często córkę odprowadzam do szkoły. Często przy tej okazji widzę na plecakach  lalki, które wyglądają jak reklama firmy pogrzebowej. Podobno wszyscy już to akceptują. Dziewczynki nawet w kościele po podpis do księdza podchodzą, mając na ramieniu torbę z podobizną potwornej lalki, Da Pan wiarę!?

Piszę o tym bo dzieciom z rodzin takich jak moja, przy całej radości, adwentu, narodzin, a nawet zmartwychwstania, czasem jest zwyczajnie trudno. Gdy krytykujemy halloween, gender lub, nie daj Boże homoseksualizm, dostajemy po nosie. Podobno jesteśmy radykalni, konserwami, jesteśmy wręcz Talibami .  W takiej atmosferze list biskupów, nie ukrywam, że jest, no cóż, całkiem pomocny, jest wsparciem, ze strony kogoś kto się troszczy. Faktycznie rację ma Pan, że radość, gdzieś nam umyka. No ale widząc programy niektórych lekcji, widząc, jak krzyczy się na całkiem mądrych profesorów, tylko dlatego, że są księżmi, to trudno się uśmiechać.

Ja bardzo lubię patrzeć na rodziny, a nie wiem jak Pan, ale ja poza środowiskiem kościelnym coraz rzadziej je spotykam. Być może, trochę ,,toruński" styl przybrałem, ale mam taką maniere, że czytam różne badania i patrząc na ich wyniki wiem jedno, dobrze nie jest. Ale fakt są dobre przykłady, ruchy kościelne, mądrzy księża, niektórzy nawet rapują. Nie wiem czy Pan to słyszał, ale i rozsądni biskupi się zdarzają, tak, tak, tacy co nie Benedykta, a Franciszka cytują. A ten cały gender. Wie Pan, podobno Jezus był genderystą, no to jak biskupi o nim mają nie mówić, no jak? Nie wiem czy Pan się. ze mną zgodzi, ale te płciowe dyskusję to jednak trochę wyśmianie biologii, taki dowcip, który wszyscy opowiadają, tylko mało kto się śmieje.

Ja mam taką propozycje, zarażajmy siebie jednak nazwałem radością: nasze rodziny, nawet żony, naszych bliskich, nawet księży, więcej, nawet biskupów (ich podobno da się wychować). Ale uśmiechając się, radując nazywajmy rzeczy po imieniu, pokazujmy nadzieję, piękno i miłość, ale uważamy, by nasz śmiech nie był z czasem śmiechem przez łzy. Innymi słowy zmieniajmy innych, ale zacznijmy od siebie samych. Ot, taka myśl na Święta.
Kończę, bo czas trochę żonie pomóc, nie chce by ,,siostry" mnie szowinistą nazywały. Przesyłam serdeczne ukłony.

Błażej Kmieciak