Przed komisją śledczą ds. Amber Gold stanął dziś były członek rady nadzorczej Amber Gold Paweł Kunachowicz. Przekonywał on, że formalnie nigdy nie był członkiem owej rady, pracował w niej jedynie cztery tygodnie.

Kunachowicz twierdził też, że jego zadaniem było wprowadzenie ładu korporacyjnego w spółce. Utrzymywał też, że nie otrzymywał wynagrodzenia z Amber Gold, a pieniądze wpływały na konto kancelarii, w której ten miał 50 proc. udziałów.

Świadek nie chciał też odpowiedzieć na to, czy zasiadał w radach nadzorczych innych firm – zasłonił się tajemnicą zawodową. Na te słowa przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann odpowiedziała, że Kunachowicz „brnie bardzo niebezpiecznie”. Podkreślała, że tajemnicą radcowską nie jest objęte wejście do rady nadzorczej.

Kunachowicz zaprzeczał także, jakoby miał kontraktować się z otoczeniem ministra Jacka Cichowskiego (koordynatora służb specjalnych w rządzie PO).

Dla swojej kancelarii zarobił on 170 tysięcy złotych. Za co? Według niego – za analizę prawną. Członkowie komisji uważają jednak, że było inaczej. Poseł Marek Suski z PiS zasugerował, że to właśnie za swoją znajomość z Cichockim Kunachowicz dostał tak duże pieniądze.

Wziął pan pieniądze za zupełnie coś innego niż próbuje pan nam wmówić. Teza jest następująca: firma Amber Gold ma problemy z ABW. Szuka kogoś kto mógłby zweryfikować, czy te problemy są prawdziwe, czy wydumane. Emil Marat wie,że jest pan przyjacielem Cichockiego. Zatrudnijmy więc kolegę, on ma znajomego, sprawdzi, czy to prawda z operacją „Ikar”, czy też nie. Pan wykonuje sprawdzenie, uznał pan, że to nieprawda.(…) Marcin P. nie płacił nigdy za niewykonaną pracę aż tak dużych pieniędzy.”

- mówił Suski.

Kunachowicz odpowiadał zaś, że rozmowy te miały miejsce pod koniec lipca, on zaś pieniądze wziął oraz umowę zawarł na początku tego miesiąca. Stwierdził, że słowa Suskiego to „nadużycie”.

dam/Dorzeczy.pl,wpolityce.pl