Dziś mija 75 lat od momentu lądowania aliantów w Normandii, wraz z którym rozpoczęła się operacja „Overlord”. Moment ten pozwolił aliantom utworzyć w Europie drugi front, co w ciągu niespełna roku doprowadziło do pokonania Niemiec. W przededniu tej rocznicy w Portsmouth zebrali się weterani oraz przywódcy krajów, które wzięły udział w walkach. Co zaskakujące, udział w uroczystościach wzięła też kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Ta niezwykła wojskowa operacja wyzwoliła nas od nazistów”

- stwierdziła niemiecka kanclerz w rozmowie z Associated Press.

Słowa Merkel i jej obecność wśród „przywódców państw alianckich” spotkały się z krytyką zarówno w sieci, jak i wśród komentatorów. Historyk Piotr Dmitrowicz w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl stwierdził, że tego typu narracja powoduje „zacieranie tego, kto był agresorem”.

Stwierdził:

Możemy to na różne sposoby interpretować. Ja tu widzę dwie płaszczyzny - pierwsza jest taka, że kanclerz Merkel jako przedstawiciel współczesnego państwa niemieckiego odcina się w ten sposób od tej ponurej historii i tradycji nazistowskiej, tradycji III Rzeszy. Natomiast w takim szerszym kontekście ona może budzić pewne wątpliwości, bo ten sposób narracji powoduje, zresztą podejrzewam, że jest nieprzypadkowa, zacieranie tego, kto był agresorem, kto wywołał II wojnę światową. Za chwilę mamy przecież 80. rocznicę wybuchu II wojny”.

Zauważa, że zaproszenie Merkel z pewnością wiąże się z wymogami dyplomacji, bo trudno oczekiwać, aby przedstawiciele państwa niemieckiego byli wykluczani w jakiś sposób z tego typu uroczystości. Dodał też:

To jest kwestia jasnego rozgraniczenia, jasnego pokazania, kto był ofiarą, kto był agresorem. Dzisiejsza wiedza na ten temat, szczególnie na zachodzie Europy, jest, mówiąc bardzo delikatnie, niewielka, więc dochodzi do takich nieco kuriozalnych sytuacji”.

Krytyki nie brak również w sieci:

dam/polskieradio24.pl,Fronda.pl