Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Co Ksiądz Profesor sądzi o tym, że na list do papieża, napisany przez Arcybiskupa Carlo Maria Viganò, który traktuje o nadużyciach obyczajowych z udziałem hierarchów Kościoła, na ponad 400 biskupów w USA, poparło Go na póki co tylko 35 biskupów. A może to akt odwagi, mimo wszystko?

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr: Trudno mi odpowiedzieć na rzeczywiste przyczyny tego faktu. Mogę tylko spekulować. Mogę zatem przypuszczać, że część hierarchów uważa, że podane przez abpa Viganò fakty są przesadzone. Wciąż doświadczamy różnicy statystyk między podejrzeniami, oskarżeniami a dowodami. Przykładowo, jeśli spojrzymy na badania John Jay’s Institute, niezależnego ośrodka w USA, to możemy dowiedzieć się o ciekawych wynikach tej kwerendy. Lata 1950-2002 - w USA pracuje około 106 000 kapłanów. W tym czasie oskarżonych o pedofilię i nadużycia seksualne zostaje ponad 4 300. Skazanych wyrokami prawomocnymi ok. 100. Jednak błędem jest spoglądanie na problem postawiony przez abpa Viganò w kategoriach statystyki.

Dlaczego?

- Ponieważ tu chodzi o pewien mechanizm, o lobby, o siłę sprawczą w działaniu Kościoła. To zupełnie inny problem. Być może część biskupów uważa za niedopuszczalne wchodzenie w konflikt z papieżem. Do tej pory – w ostatnich dziesiątkach lat – mieliśmy ataki na osobę i urząd papieża. Szczególnie jaskrawe za pontyfikatu Pawła VI (po „Humane vitae”) i za pontyfikatu Jana Pawła II, także Benedykta XVI. Zauważmy jednak najogólniej różnicę w tych krytykach. W przypadku trzech ostatnich papieży stroną atakującą byli liberałowie i powiedziałbym dosadnie „anonimowi ateiści” w Kościele. Dziś stroną atakującą są ludzie domagający się prawowierności. Linia konfliktu to nie jest spór personalny, To spór o doktrynę. Ci, którzy ignorują głos abpa Viganò, kierują się być może jeszcze innymi racjami. Po prostu, apel Arcybiskupa narusza ich własny pogląd w kwestiach etyki seksualnej.

O co toczy się spór w etyce seksualnej?

- To, co powiem, może niektórym wydać obrazoburcze, ale… zaryzykuję: toczy się o sens aktów seksualnych. O to, czy tym sensem ma być wyłącznie i przede wszystkim zaspokajanie przyjemności. Jeśli tak, dozwolone i korzystne są stosunki przerywane, z zastosowaniem antykoncepcji, akty homoseksualne czy kazirodcze (z uwzględnieniem zgody zainteresowanych) i tę listę można wydłużać. Kościół mówi jednak w swoim dotychczasowym nauczaniu, że ten sens aktów seksualnych powinien być ponad hedonistyczny. Otwarty na prokreację, I dlatego złem są zarówno stosunki małżeńskie z zastosowaniem antykoncepcji i złem są akty homoseksualne. Spór toczy się ostatecznie o wizję miłości. Niestety, powiem tak – jeśli opowiadam się za antykoncepcją, opowiadam się za pewną wizją okaleczonej, egoistycznej miłości. I nie bardzo w tej sytuacji mogę występować przeciw aktom homoseksualnym. To trzeba widzieć w jednej, spójnej i logicznej perspektywie.

W swoim liście arcybiskup Viganò prosi o to, by biskupi przełamali milczenie i zaczęli ujawniać przypadki nadużyć władzom. Gdyby tak się stało, to jak dalej mogłyby potoczyć się wypadki i czy Ojciec Święty powinien jednak zabrać głos w tej sprawie?

- Na pewno nie można być obojętnym wobec zła. Nie godzi się ukrywać zła, bo to jest współdziałanie w złu. Biskupi mogą jednak mieć obawy przed ujawnianiem podejrzeń dotyczących takich przypadków nadużyć władzom. Jak zaznaczyłem, rażąca jest przepaść między oskarżeniami a faktami. Ta przepaść to nie tylko kwestia statystyki, ale kwestia zniszczonego ludzkiego życia. Dramatycznym, więcej - tragicznym przykładem jest Ks. Giorgio Govoni, we Włoszech, który dostał zawału serca, kiedy przeczytano mu zarzuty o molestowanie dzieci. Zmarł w gabinecie adwokata, a po roku prokuratura oczyściła go z zarzutów.

Dlatego byłbym ostrożny przed powierzaniem takich sytuacji wprost i wyłącznie władzy świeckiej. Tym bardziej, że o ile przypadki pedofilii mogłyby spotykać się z reakcją karną, o tyle – jak miałoby to wyglądać w przypadku nadużyć homoseksualnych? A przecież abp Viganò wyraźnie wskazuje, że to nie pedofilia, ale homoseksualizm jest plagą w Kościele. On jednak nie jest we współczesnej kulturze cywilnej karany, przeciwnie, jest w prawodawstwie świeckim traktowany jako wyznacznik praworządności i tolerancji. Dlatego sądzę, że po pierwsze Kościół powinien jasno zredefiniować swoje stanowisko w kwestii oceny samego homoseksualizmu.

Warto, by Kościół zajął w tej kwestii jednoznaczne stanowisko, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia.

- To wymaga popłynięcia pod prąd, ale to się już dokonało w orzeczeniach św. Jana Pawła II i Benedykta XVI. Trzeba to tylko i aż - przypomnieć. Po drugie, trzeba w sposób jednoznaczny i bezwzględny działać zgodnie z tymi wytycznymi, nawet jeśli będzie to związane z dymisjami na wysokich szczeblach urzędów kościelnych. Po trzecie, w sytuacjach homoseksualizmu stykającego się ze skandalem pedofilii, należy włączyć w te procesy instytucje cywilne. Wszystko jednak musi się rozpocząć od jasnego, czytelnego głosu Kościoła. I tutaj właśnie pojawia się ogromna rola Papieża.

Można też zauważyć, że nie tylko zakończyła się krytyka Ojca świętego ze strony środowisk liberalno-lewicowych, ale są one bardzo sprzyjające.

- Myślę, że właśnie dlatego, że papież niejednoznaczności, papież światłocienia jest niezwykle korzystny dla poglądów lewicowych. Całe rozlewiska wypowiedzi na temat wątpliwych kwestii globalnego ocieplenia, przychylność wobec samego li tylko hasła „zrównoważonego rozwoju” (za którym mogą kryć się działania antynatalistyczne), opcja preferencyjna na rzecz ubogich wzięta z teologii wyzwolenia – to pozwala wyciszyć głosy na temat Ewangelii życia, Ewangelii rodziny, Ewangelii pracy. Papież, jak wiem, otwiera furtki dla reinterpretacji „Humanae vitae”. A skoro tak, trudno mu wyrazić jednoznacznie stanowisko – akt seksualny może być uznany za godny wtedy, gdy jest otwarty na przekaz życia, nie na zaspokojenie przyjemności. Dlatego media liberalno-lewicowe roztaczają parasol ochronny nad papieżem Franciszkiem.

Czy zdaniem Księdza nadano stosowną rangę sprawie zgłoszonej przez abpa Viganò?

- W tych dniach doszło do spotkania Biskupa Rzymu z delegacją biskupów USA w sprawie nadużyć seksualnych. Biuro prasowe Watykanu opublikowało zdjęcie roześmianych hierarchów – zarówno Biskupa Rzymu, jak i delegacji amerykańskiej. Przepraszam, to jest ilustracja tego spotkania? Spotkania, które miało dotyczyć kwestii bolesnych, dramatycznych, grzesznych? Co zrobiłyby media w sytuacji, gdyby analogiczne spotkanie zostało tak zilustrowane za pontyfikatu Poprzedników? Nie zostawiłyby suchej nitki na poprzednich papieżach. Tutaj jest charakterystyczne milczenie. Chcę być dobrze zrozumiany. Nie oskarżam Biskupa Rzymu o jakąś frakcję lewicową czy liberalną, ale proszę, błagam, by Jego mowa była „tak – tak, nie – nie” i by umacniał mnie w wierze.

Dziękuję za rozmowę