To, jakie komunikaty od Boga zauważamy najczęściej, może sugerować stan naszego serca. Każde słowo i znak od Boga jest wołaniem Jego miłości, nawet jeśli są to mocne słowa "Pomrzecie w grzechach swoich...".

I CHCĘ, I NIE CHCĘ RATUNKU!

Spory, które przeciwnicy Jezusa toczą z Nim, można porównać do sytuacji, gdy ktoś się topi w jeziorze, ratownik jest gotów złapać tonącego, ale tonący ostatnie swoje sekundy, łapiąc resztki powietrza wykorzystuje do tego, by kłócić się z ratownikiem: czy ty jesteś na pewno tym za kogo się podajesz? Na co ratownik odpowiada: - Jeśli mi nie uwierzysz - umrzesz, zatoniesz.

Choć te słowa - "umrzesz" brzmią bardzo mocno, usprawiedliwia je kontekst chwili. Nie ma już czasu, liczy się każda sekunda, do utonięcia została tylko chwila, wszystkie inne sposoby namowy do chwycenia pomocy musiały okazać się bezskuteczne.

POMRZECIE W GRZECHACH SWOICH

Dzięki tej analogii, możemy spróbować określić stan serca, w jakim znajdują się słuchacze Jezusa. Do tej Nauczyciel pory próbował przekonywać ich o swojej boskiej tożsamości Dobrą Nowiną, czyli opowiadaniem o Ojcu oraz cudami uwiarygadniającymi tę naukę. Następnie przeszedł do obrony swojej tożsamości i wytykania błędnych schematów myślowych u oskarżycieli Jezusa.

Kiedy to nie pomogło, zostały tylko dwa sposoby, aby uratować swoich słuchaczy przed śmiercią wieczną: bardzo mocne wołanie o nawrócenie, pokazujące konsekwencje ich upartego tkwienia w grzechu oraz ostatni znak - wywyższenie Syna Człowieczego na krzyżu. Wszystko to oznacza, że z faryzeuszami musi być bardzo źle. To już naprawdę żółte światło, przedostatnia możliwość uchronienia się przed śmiercią wieczną.

CO JA DZIŚ SŁYSZĘ NAJCZĘŚCIEJ?

Ta kolejność głoszonych prawd pokazuje nam jakich argumentów używa Jezus, aby przekonać nasze serca o swojej miłości i aby uratować nas przed najgorszym z możliwych stanem - piekłem. Skoro sam Bóg jest miłością, logiczne jest, że pierwszym sposobem objawiania siebie będzie właśnie dobroć, miłość, miłosierdzie. Jeśli same słowa i Jego urok nie pomogą, wtedy potrzebne nam są cuda, abyśmy mieli potwierdzenie głoszonych słów. Jeśli i to nie pomaga - Jezus walczy o mnie, stawiając na mojej drodze ludzi, którzy będą mnie napominali, przez wyrzuty sumienia - mocny i ostry głos Boga w moim sercu a także przez wydarzenia wołające o nawrócenie. Jeśli i to nie pomoże - ostatnim znakiem będzie męczeńska śmierć Jezusa na krzyżu.

W jakim miejscu mojego życia znajduję się dziś? Jakiego znaku potrzeba mi, aby uwierzyć Jezusowi, pozwolić Mu się wyratować ze śmierci i obdarować pełnią życia? Wystarczą mi słowa, cuda, wytykanie mojego pokrętnego myślenia, napomnienie, czy krzyż?

Ks. dr Piotr Spyra

Tekst ukazał się na profilu ks. Piotra Spyry na Facebooku.