Portal Fronda.pl: Prezydent gości w Niemczech, gdzie spotka się w ramach grupy Arraiolos z głowami wielu europejskich państw. Jakie powinien podczas tego spotkania podjąć tematy?

Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas*: Na początku trzeba wyjaśnić, że nie jest to wizyta w Niemczech. To udział w konferencji multilateralnej. Udział w takich wydarzeniach nie ma charakteru wizyty w danym państwie czy mieście. Należy to rozróżniać. Zupełnie inny jest cel i protokół; nie liczy się to do kalendarza ani dorobku stosunków z danym państwem, na terytorium którego odbywa się wydarzenie multilateralne. W Polsce jest to bardzo często mylone. Wkrótce będzie można czytać i słuchać, że prezydent Andrzej Duda składa „wizytę” w Nowym Jorku albo „wizytę” w Stanach Zjednoczonych, bo będzie brał udział w sesji zgromadzenia ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Będzie to udział w wielostronnym, multilateralnym wydarzeniu najwyższej rangi.

Na jakie sprawy powinien więc Andrzej Duda kłaść nacisk?

Dla Polski w gronie państw członkowskich Unii Europejskiej i NATO najważniejsze jest wzmacnianie bezpieczeństwa narodowego, a zwłaszcza militarnego. Rozmowy z licznymi prezydentami innych państw, należących albo do NATO, albo do Unii, albo do obu tych organizacji – tak czy inaczej państw, z którymi Polska jest na wiele sposobów powiązana i których polityka ma duży wpływ na sytuację w kraju – powinny dotyczyć przede wszystkim wzmacnianiu zaangażowania NATO na tak zwanej wschodniej flance. Prezydent powinien starać się stworzyć front wielu państw, niekoniecznie jawny, na rzecz przezwyciężenia oporu Niemiec wobec utworzenia stałych baz sił bojowych NATO w Polsce i niektórych innych państwach wschodniej flanki Sojuszu. Nie ma teraz niczego ważniejszego, o czym można byłoby mówić na multilateralnym forum w Europie.

Kryzys imigracyjny nie powinien więc za bardzo zajmować prezydenta?

Sprawy migracji nie są aż tak ważne dla Polski, między innymi dlatego, że migranci wcale nie chcą znaleźć się w Polsce. Podobnie, jak nie chcą znaleźć się na Węgrzech, chyba, że wraz z jak najszybszym tranzytem do Niemiec, Austrii, Holandii czy Szwecji. Nie widzę też potrzeby traktowania jako pilnej sprawy tego algorytmu przymusowego kierowania tysięcy migrantów do poszczególnych państw członkowskich. Ci ludzie w Polsce i tak się nie znajdą – gdyby ich tu przywieziono, to jak najszybciej przemieszczą się na zachód albo na północ. Mówię „przemieszczą” językiem dyplomatycznym. Oni sami nazwaliby to inaczej – uciekną z Polski tak szybko, jak tylko się da, bo chcą być w krajach dużo bogatszych i mających dużo bardziej rozwiniętą zdolność przyjmowania tych migrantów. Przede wszystkim chodzi o poziom rozwoju gospodarczego i materialny poziom życia. W tym Polska, Estonia, Węgry czy Bułgaria nie mogą rywalizować z Niemcami, Szwecją czy Wielką Brytanią. Są to raje, do których migranci spieszą – zarówno migranci ekonomiczni, których jest prawdopodobnie około 90 proc., jak i uchodźcy prawdziwi, mający prawo do azylu – także ci nie chcą przyjeżdżać do Polski. Do Polski może przyjeżdżać rocznie kilkaset osób mających powiązania z naszym krajem – czy to rodzinne, czy to przeszłość edukacyjną. Chęć znalezienia się w Polsce nigdy nie będzie masowa.

Prof. Krzysztof Szczerski mówiąc w mediach o tematach, jakie podejmie na spotkaniu Andrzej Duda, wymieniał jednak kwestie migracyjne jednym tchem ze sprawą konfliktu ukraińskiego. 

Sprawa migracji jest sprawą w perspektywie krótkoterminowej, jaką ludziom narzuca tryb działania władz rządowych. Prezydent powinien starać się być przynajmniej częściowo niezależny od rytmu bieżących tematów i wracać zawsze do kwestii strategicznych, nawet, jeśli chwilowo są przesłonięte innymi. Nie można nigdy całkiem się poddać i wciągnąć w tej wir spraw codziennych. Prezydent jest między innymi zwierzchnikiem Sił Zbrojnych. To, że w jego działalności dyplomatycznej Siły Zbrojne i bezpieczeństwo narodowe powinny być szczególnie ważne i priorytetowe, ma między innymi uzasadnienie w polskiej Konstytucji.

Co konkretnie powinien więc postulować w tej materii prezydent Duda?

W tym zakresie prezydent powinien mówić o zasadzie. Nie o samej treści tej sprawy, bo to jest dla Polski bezprzedmiotowe, ale o zasadzie. Powinien podkreślać, że decyzje dotyczące między innymi tożsamości społecznej i kulturowej państw członkowskich nie mogą być nigdy podejmowane większością głosów, a jedynie jednogłośnie albo wcale – a w tej sprawie zgody wszystkich, oczywiście, nie ma. Tak więc warto byłoby rozmawiać o zasadzie podejmowania decyzji, owszem,  ale przede wszystkim - o NATO i bazach sił bojowych. Bazach dużych, które zapewniłyby istotny wzrost wiarygodności Sojuszu wobec zagrożeń ze Wschodu, w szczególności z Rosji. Chodzi o bazy różnych rodzajów wojsk: bazy wojsk lądowych, lotnictwa, marynarki wojennej. Podkreślam to ostatnie, bo marynarka jest w Polsce bardzo niedoceniana i najrzadziej o niej mowa, a tymczasem na Bałtyku w jednym z polskich portów powinna powstać taka baza.

Polskę rozgrzewa ostatnio także kwestia budowy drugiej nitki gazociągu Nord Stream. Duda ma jeszcze po co poruszać ten temat, czy rzecz jest już raczej rozstrzygnięta?

Wśród wielu innych spraw, tak… Być może jest jeszcze szansa zatrzymania poparcia Unii Europejskiej dla tej inwestycji. Można byłoby jednak dodać wiele innych kwestii. Nie wyróżniałbym spośród nich akurat tej. Prezydent nie jest od długiej listy szczegółowych spraw. Prezydent jest od krótkiej listy spraw największych – i tak powinien gospodarować swoją pozycją, autorytetem i energią. Błędem byłoby ułożenie przed prezydentem na stole listy trzydziestu spraw do omówienia. Góra trzy!

bjad

*Dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, politolog, ekspert ds. międzynarodowych, publicysta tygodnika „wSieci” oraz portalu „wPolityce”