Adhortacja apostolska Amoris laetitia nie należy do Magisterium. Należy ją interpretować raczej jako osobiste stanowisko papieża Franciszka, który snuje swoje refleksy na temat małżeństwa i rodziny, posiłkując się wglądem dwóch Synodów Biskupów. Tak pisze w artykule na łamach "National Catholic Register" kardynał Raymond Leo Burke, patron Zakonu Maltańskiego.

 

Burke przeciwstawia się postrzeganiu Amoris laetitia jako rewolucji i radykalnego odejścia od nauczania i praktyki Kościoła. "Takie spojrzenie na dokument jest zarówno źródłem zdziwienia i konfuzji wiernych, a także potencjalnie źródłem skandalu, nie tylko dla wiernych, ale także dla innych ludzi dobrej woli, którzy patrzą ku Chrystusowi i Jego Kościołowi" - pisze amerykański purpurat.

"Jedynym kluczem do właściwej interpretacji Amoris laetitia jest niezmienne nauczanie Kościoła i jego dyscyplina, która zabezpiecza i chroni jego nauczanie. Papież Franciszek jasno wskazuje, od początku, że posynodalna adhortacja apostolska nie jest aktem magisterium. Sama forma dokumenty potwierdza to samo. Jest napisany jako refleksja Ojca Świętego nad pracą dwóch ostatnich sesji Synodu Biskupów" - kontynuuje Burke.

Cytuje następnie jeden z ustępów Amoris laetitia, w którym Franciszek stwierdza co następuje:

"Rozumiem tych, którzy wolą duszpasterstwo bardziej rygorystyczne, nie pozostawiające miejsca na żadne zamieszanie. Szczerze jednak wierzę, że Jezus Chrystus pragnie Kościoła zwracającego uwagę na dobro, jakie Duch Święty szerzy pośród słabości: Matki, która wyrażając jednocześnie jasno obiektywną naukę „nie rezygnuje z możliwego dobra, lecz podejmuje ryzyko pobrudzenia się ulicznym błotem” (paragraf 308).

"Innymi słowy Ojciec Święty proponuje to, co - jak wierzy osobiście - jest wolą Chrystusa dla Jego Kościoła, ale nie ma zamiaru narzucać swojego punktu widzenia ani potępiać tych, którzy naciskają na, jak to określa, "duszpasterstwo bardziej rygorystyczne". Osobista, a to znaczy nie-magisterialna, natura dokumentu jest także oczywista w fakcie, że cytowane źródła to głównie finalna relacja sesji Synodu Biskupów w 2015 roku, oraz przemówienia i homilie samego Papieża Franciszka. Nie ma tu generalnie stałego wysiłku, by odnosić tekst czy te cytaty do magisterium, do Ojców Kościoła czy innych sprawdzonych autorów" - wskazuje Burke.
Kardynał wskazuje też, że dokument posynodalny należy postrzegać jako realizujący cele Synodu, a zatem ochronę nauki i praktyki Kościoła.

Burke wzywa też, by podchodzić do dokumentu z pełnym szacunkiem dla Papieża Franciszka. Byłoby jednak, jak pisze, "absurdem" uznawać wypowiedzi papieskie w Amoris laetitia za nieomylne, bo nie taka jest w ogóle ich natura: "Kościół w swojej historii był bardzo wrażliwy na błędną tendencję interpretowania każdego słowa papieża jako wiążącego w sumieniu, co jest, oczywiście, absurdem. Zgodnie z tradycyjnym rozumieniem papież ma dwa ciała; ciało, które jest jego osobiste jako indywidualnego członka [wspólnoty] wiernych i jest poddane śmiertelności; a także ciało, które jest jego jako Wikariusza Chrystusa na ziemi, które, zgodnie z obietnicą Naszego Pana, przetrwa aż do Jego powrotu w chwale. Pierwsze ciało jest jego ciałem śmiertelnym; drugie ciało jest boską instytucją urzędu św. Piotra i jego następców" - pisze Burke.

Co zrobić zatem z rozwodnikami w nowych związkach? Kardynał Burke wyjaśnia, że są oni powołani do życia w czystości. Owszem, jest to być może życie heroiczne – ale wszyscy wierni Kościoła są powołani do życia heroicznego. A zatem nie można zakłamywać rzeczywistej sytuacji rodzinnej rozwodników w nowych związkach. Należy z miłością wskazać im na prawdę pozostając w zgodzie z Magisterium Kościoła świętego.

hk/ncregister