Tuchowscy pszczelarze mocno wzięli sobie do serca słowa Alberta Einsteina o tym, że świat bez tych owadów przetrwa tylko 4 lata. Aby zwiększyć malejącą w ostatnich latach z różnych powodów populację pszczół proponują sadzenie lip, które to drzewo od wieków nazywane miododajnym jest obecnie wycinane i ginące.

            - Obserwujemy spadek liczby tych drzew w terenie. To, co jest w naturze, czyli tzw. samosiejki nie wystarczają. Środowisko pszczele się kurczy, do miast wchodzi urbanistyka. Zubażamy środowisko naturalne, w którym żyje - powiedział Radiu Kraków prezes Koła Pszczelarzy w podtarnowskim Tuchowie Aleksander Kajmowicz.

            Lipa jest bardzo odporna na zanieczyszczenia powietrza i niezwykle pożyteczna dla ludzi.

            - Tlenki siarki i azotu, bardzo szkodliwe, są pochłaniane przez liście w procesie fotosyntezy. W środku są kumulowane i przetwarzane, a następnie powstaje ten jakże drogocenny tlen - dodał prezes.

            Pszczelarze rozdawali wczoraj przed tuchowskim ratuszem za darmo mieszkańcom regionu tarnowskiego sadzonki lipy. W akcję włączył się także magistrat - bo jak przyznała na antenie krakowskiej rozgłośni burmistrz Magdalena Marszałek - samorządy w sprawie walki o dobro pszczół także powinny uderzyć się w piersi, ponieważ na skutek prowadzonych przez nie inwestycji ginie wiele drzew.

            - Właściwie każda gmina i każda miejscowość boryka się z tymi samymi problemami. Drzew z każdą inwestycją ubywa. Ważne więc, by zadbać o ten drzewostan na przyszłość, żebyśmy za kilka lat nie zostali z samym betonem dookoła - powiedziała Radiu Kraków.

            Można by strawestować początek słynnego wiersza Seweryna Goszczyńskiego z okresu Powstania Listopadowego i zaśpiewać „Sadźmy, przyjacielu, lipy!”.

Jerzy Bukowski