Jarosław Kaczyński mówił, że Boże Narodzenie 2009 roku to były dla niego ostatnie prawdziwe święta. "Później były jeszcze święta Wielkiejnocy 2010, ale wtedy mama była między życiem a śmiercią, w szpitalu. I były to dla mnie i dla brata bardzo trudne święta. Nie spodziewałem się, że kilka dni później będzie jeszcze gorzej. Dużo gorzej, doszło do smoleńskiej tragedii. Zginął mój brat, bratowa, wielu przyjaciół i współpracowników. Święta 2009 roku były dla mnie ostatnimi wesołymi świętami. Więcej już takich świąt nie będę miał. Pamiętam też święta z dzieciństwa. To podniecenie, co się dostanie pod choinkę. Od aniołka, bo w tamtych czasach w Warszawie prezenty przynosił aniołek, a święty Mikołaj to był 6 grudnia. Ale wiara w aniołki szybko przeminęła, więc z Leszkiem przeczesywaliśmy mieszkanie w poszukiwaniu ukrytych skrzętnie prezentów".

Lider PiS wspomina również swoje dzieciństwo. Stwierdził, że wraz z bratem Lechem mieli naprawdę szczęśliwe dzieciństwo o które dbali ich rodzice.

Kaczyński ujawnił również kiedy otrzymał tzw. najlepszy prezent w życiu: "Pamiętam doskonale niebywałe wręcz szczęście, kiedy wchodzimy, a pod choinką są dwa konie na biegunach i dwa takie osły na kółkach, drewniane, ale też z siodełkami. Taka ogromna radość. Chyba był to 1954 rok, bo rodzice wtedy musieli być w lepszej kondycji finansowej, a ojciec dostał lepszą pracę dopiero, kiedy znieśli przymus pracy we wskazanych przedsiębiorstwach. Wtedy ojciec przeniósł się do biura projektowego i zaczął bardzo dobrze zarabiać. Przedtem było bardzo skromnie. To pamiętam, bo te konie i te osły, to było takie olśnienie po prostu".

Na koniec Prezes PiS złożył życzenia wszystkim Polakom. Czego im życzył? "Zmiany. Tej dobrej zmiany. Polska potrzebuje zmiany jak powietrza. I żeby wreszcie ten rok nadchodzący był krokiem znaczącym do tej zmiany. Obserwujemy oczywiście, że druga strona próbuje przejmować niektóre nasze pomysły, ale nie jest zdolna do ich realizacji. Bo wymaga innych kwalifikacji, nawet nie tyle intelektualnych co moralnych".

sm/Fakt