Niewątpliwie wśród obywateli II RP znaleźli się ludzie skłonni kolaborować z niemieckim okupantem. Najjaskrawszym tego przykładem są donosy pisane do władz niemieckich, w których w ramach zemsty czy ze złej woli jeden mieszkaniec naszego kraju szkodził drugiemu. Donosicielstwo i wszelkie inne tego typu zachowania były bezlitośnie piętnowane i karane przez Polskie Państwo Podziemne i nie znajdowały akceptacji wśród Polaków.

 

Siły wrogie Polsce i Polakom, by wykreować fałszywy wizerunek Polaków (jako współodpowiedzialnych za holocaust) oskarżają o kolaboracje wszystkich Polaków zmuszonych przez Niemców do służby w instytucjach działających na terenie okupacji niemieckiej. Jest to absolutnie nieuprawnione, co udowadnia (w wydanej nakładem wydawnictwa Zysk) książce „Kto dopomoże Żydowi” doktor Bogdan Musiał (praca historyka poświęcona jest głównie tematyce niemieckich zbrodni na Żydach i Polakach, polskiej pomocy Żydom).

 

Niemiecki okupant zmuszał Polaków na terenie Generalnego Gubernatorstwa do pracy w Służbie Budowlanej Baudienst im Generalgouvernement. Polacy byli do niej przymusowo rekrutowani i koszarowani. Od 1942 roku za uchylanie się od Służby Budowlanej, Niemcy karali śmiercią Polaków. Zadaniem służby były roboty publiczne i kopanie grobów dla ofiar niemieckich zbrodni.

 

Na wsiach sołtysi byli zmuszani przez Niemców do pomocy w wyłapywaniu Żydów, za nieposłuszeństwo wobec Niemców sołtys karany był śmiercią. Niemcy na wsiach kazali tworzyć straże warty wiejskie Ortschutzwache, milicje lokalne, których celem było dbanie o bezpieczeństwo, pomoc w wyłapywaniu robotników przymusowych, ściąganiu kontyngentów, obrona wsi przed bandami, pilnowania magazynów ze zbożem, zapobieganie przestępczości, aresztowanie kryminalistów, współpraca z policją. Mieszkańcy wsi zarządzeniem władz niemieckich, pod groźbą kary śmierci, zostali zobowiązani do służby wartowniczej – nie były to czcze pogróżki, Niemcy zabili wielu Polaków za uchylanie się od służby w strażach wiejskich. Straże nie miały broni palnej, uzbrojone były tylko w siekiery i widły. „Straże wiejskie pod groźbą kary śmierci zostały […] zobowiązane do wyłapywania […] Żydów”.

 

Wbrew nazwie służba w Ochotniczej Straży Pożarnej była przymusowa. Od 22 kwietnia 1941 roku na mocy rozporządzenia Generalnego Gubernatora Ochotnicze Straże Pożarne zostały przekształcone w „w niemiecką techniczną jednostkę policyjnej służby pomocniczej” podlegającą gubernatorom dystryktów oraz niemieckiej służbie porządkowej.

 

Niemcy organizując obławy, zmuszali do udziału w nich miejscową ludność. Z racji na to, że przymus ten nie był w pełni skuteczny i Polacy, pomimo zagrożenia, pomagali Żydom, Niemcy „stosowali różnego rodzaju zachęty, nagrody i gratyfikacje za donos lub złapanie Żydów”. „Premią mogło być zboże, cukier, wódka, papierosy, ubranie lub pieniądze”. „Trudno ocenić dzisiaj, jak skuteczne były takie zachęty […]. Nie wiadomo, ilu Polaków dało się skusić. […] pewne jest jednak, że takie postawy były powszechnie piętnowane przez ogół polskiego społeczeństwa, a nawet ścigane przez polskie podziemie”.

 

Kolaboracja z Niemcami nie była masowa. „Jeżeli to haniebne zjawisko byłoby […] powszechne, to Niemcy nie musieliby uciekać się do terroru i drastycznych kar za wszelką pomoc zbiegom z gett, ani w sposób masowy brać zakładników spośród Polaków”.

 

Tylko na ziemiach polskich niemiecki okupant karał śmiercią za pomoc Żydom. Niemcy mordowali nie tylko tych Polaków, którzy pomogli w jakikolwiek sposób Żydowi, ale także jego rodzinę, sąsiadów, a nawet całe miejscowości. Śmiercią Niemcy karali też tych, którzy nie donieśli niemieckiemu okupantowi o tym, że ktoś pomagał Żydom (było to właśnie pretekstem do rozstrzeliwania rodzin, sąsiadów i współmieszkańców miejscowości).

 

Niemcy wprowadzili przymus donoszenia okupantowi policyjnym rozporządzeniem z 28 października i 11 listopada 1942 roku. Kto nie donosił na Żyda albo na Polaka pomagającego Żydowi, ukarany miał być policyjnymi środkami bezpieczeństwa (czyli rozstrzelaniem lub wysyłką na śmierć do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego).

 

Prócz strachu donosiciele wydawali Żydów i Polaków pomagających Żydom z nienawiści lub chciwości. Warto pamiętać, że większość informacji niemiecki okupant zdobywał nie dzięki donosom, ale od zatrudnionych przez władze zawodowych konfidentów. Za wskazanie Żyda lub Polaka pomagającego Żydowi zawodowy konfident (najczęściej przedstawiciel zdemoralizowanego marginesu społecznego) dostawał 100 zł.

 

By skłonić Polaków do współpracy „Niemieckie władze bardzo często brały zakładników, aby wymusić wydawanie uciekinierów żydowskich oraz osób, które im pomagały”. W razie odmowy współpracy polscy zakładnicy byli rozstrzeliwani.

 

„Wśród Żydów nie brakowało osób donoszących Niemcom na innych mieszkańców getta czy też na Polaków”. Żydzi donosili Niemcom, by poprzez kolaboracje z Niemcami uratować swoje życie, dla pieniędzy, z zemsty, w ramach porachunków, z zawiści, nienawiści, ze strachu przed karą.

 

Niemiecki okupant wysyłał kolaborujących z nim Żydów jako prowokatorów, by udawali żydowskich uciekinierów, by uzyskać pomoc Polaków i potem wydać ich na śmierć Niemcom. Często granatowi policjanci, który byli zmuszeni przez Niemców do służby w granatowej policji pod groźbą kary śmierci w razie uchylania się od obowiązku, by żydowski konfident nazistów nie wydał Polaków, zabijali takiego prowokatora.

 

Niestety też prawdziwi uciekinierzy wydawali swoich dobroczyńców, co wymuszało ich likwidacje w razie ujawnienia, zanim zostaliby przesłuchani przez Niemców. Niemieckie ekspedycje karne, korzystając z informacji od konfidentów i złapanych Żydów, mordowały za pomoc Żydom całe rodziny zaangażowane w proceder pomocy i przypadkowe postronne osoby.

 

Niemcy „zmuszali sąsiadów ofiar do przyglądania się egzekucjom i paleniu zagród” oraz do pomocy Niemcom w rewizjach i wywozie zrabowanego mienia, oraz do zakopywania zwłok pomordowanych.

 

Niemiecki terror miał zastraszyć Polaków i zmusić ich do przestrzegania niemieckich przepisów (w tym i tych zakazujących pod karą śmierci wszelkiej pomocy Żydom). „Pokazowe rozstrzeliwania (łamiących niemiecki zakaz pomagania żydowskim uciekinierom) Polaków wraz z rodzinami stał się norma na prowincji w Generalnym Gubernatorstwie. […] Szczególnie silne przerażenie wywoływało rozstrzeliwanie dzieci”. Paniczny strach Polaków przed niemieckimi represjami był w pełni uzasadniony.

 

Po wojnie władze niemieckie nie dopuściły, by niemieccy zbrodniarze ponieśli odpowiedzialność karną za zbrodnie na Polakach, władze izraelskie chroniły Żydów nazistowskich kolaborantów, zaś w Polsce okupowanej przez komunistów osoby zhańbione kolaboracją były surowo karane.

 

Jan Bodakowski