Kilka tygodni temu w mediach zrobiło się głośno o pewnych poradach zamieszczonych przez portal fronda.pl. Mam wrażenie, że gdyby tytuł artykułu brzmiał "Jak przypodobać się żonie" mało kto by o nim usłyszał. Jednak "Jak przypodobać się mężowi" wywołało medialną burzę.

Dziwi mnie nierówne traktowanie płci. Z tymże mam wrażenie, że ostatnio szala przechyliła się właśnie na korzyść kobiet, dyskryminując mężczyzn. I tak obecnie mamy mnóstwo metroseksualnych mężczyzn, którzy zagubili swoją tożsamość. Bo przecież mężczyzna musi być odważny, silny, waleczny, męski, ale i delikatny, czuły, troskliwy, musi umieć słuchać, ale też i doradzić, musi gotować, ale i znać się na wszystkich technicznych sprawach - remoncie, komputerach, rowerach, samochodzie, czy komórkach. Musi jednocześnie być pantoflarzem, a czasem głową domu. Wymagań jest tak dużo, że facet tchórzy, odsuwa się w cień i idzie pod skrzydła swojej kobiety, która zapomniała, co to jest partnerstwo.

Między innymi nierównowagę można zobaczyć choćby w zainteresowaniu i medialnym oburzeniu artykułem o przypodobaniu się mężowi, a przemilczeniu informacji o przypodobaniu się żonie. Dlaczego nikogo nie obrusza "przypodobanie się żonie", a reakcję wzburzenia wywołuje przypodobanie się mężowi? Pomijam fakt, że w ogóle nie powinniśmy oburzać się na to, że o współmałżonka zawsze należy zabiegać.

W przypodobaniu chodzi właśnie o staranie się. Podejście, które wskazuje, że to nie jest tak, że raz poślubioną osobę już „mamy” i nie musimy nic więcej robić. Nieważne w jakim wieku jesteście, jaki macie staż małżeński, zawsze warto pamiętać o trzech słowach, które kilka miesięcy temu przypomniał papież Franciszek - "czy mogę", "dziękuję", "przepraszam".

Problemy par często biorą się z braku docenienia, komunikacji (czyli dialogu - słucham i mówię, nie tylko mówię), czy żalu, który bez przebaczenia i przeproszenia tylko narasta.

Porady zawarte w artykule "Jak przypodobać się mężowi" były napisane "pół żartem, pół serio" może w nieco dowcipny, czy głupawy sposób wyszczególniły to, o czym piszę teraz i o czym mówił Papież Franciszek.

1. Doceniaj wszystko, co dla ciebie robi i mów mu o tym.

Kiedy się kogoś kocha, wypływa to z głębi serca, a wszystko co z stamtąd pochodzi, da się wyczuć. To tak jak da się poczuć - o czym również mówił Franciszek - kiedy ksiądz nie stawia w centrum Chrystusa.

„(Ludzie) od razu wiedzą, czy ksiądz jest prawdziwie zakochany w Jezusie, czy jest jedynie urzędnikiem, funkcjonariuszem duszpasterskim, nieraz źle traktującym ludzi” - mówił w czerwcu Ojciec Święty.

W relacji małżeńskiej również da się poczuć, czy dane słowa wypowiadane są tylko mechanicznie, czy w miłości. Zapewne wśród wielu czytelników po przeczytaniu pierwszego punktu pojawia się obraz takiego wiernego psa, który ma być bezgranicznie oddany i gotowy na każde zawołanie. Przyznam, że to chory obraz i ubolewam, że kiedy mówimy o docenianiu wszystkiego, co robi druga osoba, są tacy, którym taki właśnie się pojawia. Sama mam alergię na pseudo żarty z "kobiety do garów", czy „baby do sprzątania”, ale dlaczego musimy iść w drugą skrajność i oburzać się na punkt nr 1? Tylko dlatego, że wiele osób ma skrzywiony obraz pochodzący z własnej rodziny, który nie ma nic wspólnego z Katolicką Nauką Społeczną? Środowiska lewicowe, tzw. feministki, uwielbiają łączyć Kościół z obrazem z własnego dzieciństwa, który spowodował, że są teraz tam, gdzie są.

Niczego złego również nie widzę w kolejnej poradzie - "Pochwal go, gdy z własnej inicjatywy pozmywał naczynia". Można dopisać cokolwiek... kiedy sam wyciągnął włosy z syfonu, zrobił pranie, przywiercił obrazek, wymienił żarówkę. COKOLWIEK. Już nawet dzieci w przedszkolu były uczone magicznych słówek, wśród których znajdowało się  „dziękuję”. Słowo, które zdaje się być dziś zapomniane, a magiczne jest nie bez powodu. Człowiekowi rosną skrzydła, kiedy ktoś mu podziękuje. Postawa wdzięczności napełnia radością. Jest Ci smutno w życiu, narzekasz i chcesz być szczęśliwszy? Dziękuj! Mężowi, żonie, dzieciom, komuś na ulicy, a przede wszystkim Bogu.

„Dziękujcie zawsze za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 5,20)

Postawa wdzięczności sprawia, że zaczynamy mieć świadomość, że wszystko co otrzymaliśmy nie jest nam dane na zawsze, że to jest prezent, który mamy teraz, więc powinniśmy ŻYĆ teraz, a nie wegetować. Że powinniśmy z tego korzystać, wykorzystać każdy dzień i cieszyć się, że mogliśmy się dzisiaj obudzić. 

"Jeśli zrobi coś nie tak, nie krzycz: „A nie mówiłam..." - nic nie denerwuje nas tak, jak wytykanie nam błędów, po tym, jak sami przekonaliśmy się do tego, że je popełniliśmy. Kiedy pracowałam jako wolontariuszka z osobami bezdomnymi, przechodziliśmy szkolenia z komunikacji. Jednak takie szkolenie polecam wszystkim, którym zależy na tym, żeby trwać w szczęśliwej relacji. "A nie mówiłam" na pewno nie należy w komunikacji do najtrafniejszych zwrotów. Może lepiej wypowiedzieć swoje uczucia, które są związane z danym wydarzeniem? "Jest mi strasznie przykro, że zrobiłeś tak, chociaż ci już kiedyś o tym mówiłam" - proste, a ile zmienia.

"Jeśli wcale nie gotujesz, ugotuj mu cokolwiek. Będzie miał się czym chwalić w pracy." - feministki zaczęły żartować, że może ryż, czy paszę... Kiedy upiekłam jeszcze wówczas mojemu chłopakowi pierwsze w moim życiu ciasto, które było w dodatku z półproduktów i mocno odbiegało od fotografii z pudełka, zażartowaliśmy, wycięliśmy z tego kształt serca i mamy wspomnienie po latach, które pozostanie do końca życia. "Cokolwiek" oznacza coś prostego, bo z rzeczy prostych składają się wspomnienia.

"Ty też możesz mu powiedzieć, że go kochasz, nie czekaj aż on powie pierwszy." - my kobiety chcemy, żeby facet czytał nam w myślach. Pamiętajmy o tym, że jednak się różnimy, że inaczej funkcjonują nasze mózgi... Że tak jak fizycznie zawsze się dopasujemy, tak psychicznie - nigdy!

Musimy ze sobą po prostu rozmawiać, ale zawsze z miłością. I o co tyle krzyku Drogie Koleżanki?

Karolina Zaremba