Tzw. „strajk kobiet” zorganizował wczoraj w Warszawie kolejne manifestacje przeciwko orzeczeniu TK ws. aborcji eugenicznej. Lewicowi ekstremiści nie ograniczyli się jedynie do wulgarnych okrzyków. Atakowano funkcjonariuszy, a protest przeradzał się w zamieszki. Rannych zostało kilku policjantów, a dwóch wymagało pobytu w szpitalu.

Podkomisarz Rafał Retmaniak z warszawskiej policji przedstawił bilans wczorajszych wydarzeń w Warszawie. W czasie manifestacji tzw. „strajku kobiet” zatrzymano w stolicy sześć osób w związku z naruszeniem nietykalności funkcjonariusza, czynna napaścią, znieważeniem i zniszczeniem mienia.

Do szpitala trafiło dwóch policjantów. Jeden został kopnięty w twarz, w drugiego rzucono bryłą lodu.

- „-Pięciu funkcjonariuszy wymagało interwencji ratowników medycznych po rozpyleniu gazu w ich kierunku. Ponadto zniszczone zostały dwa radiowozy policyjne” – przekazał podkom. Rafał Retmaniak.

Podkreślił, że uczestnicy nielegalnej manifestacji stwarzali również niebezpieczeństwo w ruchu drogowym, o czym informowali zaniepokojeni kierowcy.

- „Niekontrolowanie wbiegali oni na jezdnię, co stanowiło realne zagrożenie dla nich oraz innych uczestników ruchu drogowego. Policjanci otrzymali informację, że na rondzie Dmowskiego jeden z samochodów nie zdążył opuścić skrzyżowania, a manifestujący przechodzący obok uderzają w maskę i dach pojazdu. Pasażerowie pojazdu byli zaniepokojeni i czuli się zagrożeni”.

Policjanci byli zmuszeni użyć środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej i gazu pieprzowego.

kak/PAP