Federico de Montalvo, przewodniczący rządowego, hiszpańskiego Komitetu ds. Bioetyki (CBE) stwierdził niedawno: „W Hiszpanii nasila się kryzys demograficzny a społeczeństwo szybko się starzeje”. Proces ten zaczął się w Hiszpanii od połowy lat siedemdziesiątych XX w, a więc od momentu śmierci gen. Franco i zlikwidowania wprowadzonego przez niego Państwa Narodowego. Wygląda to mniej więcej tak, że gdy w 1974 roku na jedną Hiszpankę w wieku płodnym przypadało prawie troje dzieci, to w 2017 roku wskaźnik ten wynosił zaledwie 1,3. Taki zaś wskaźnik nie gwarantuje nawet utrzymania dotychczasowej liczebności mieszkańców Hiszpanii. Nic więc dziwnego, że de Montalvo nazwał ten minusowy przyrost naturalny Hiszpanów „bombą z opóźnionym zapłonem”.

Zwiększający się ciągle odsetek starszych ludzi sprawia też, że zdaniem de Montalvo Hiszpania musi mieć ustawodawstwo dotyczące opieki paliatywnej. Jednak za błędny uznał on pogląd, iż dobra ustawa o opiece paliatywnej spowoduje zniknięcie coraz silniejszych żądań legalizacji eutanazji.

Główną rolę w artykułowaniu wspomnianych żądań odgrywa niższa izba hiszpańskiego parlamentu, czyli Kongres Deputowanych. To tam właśnie, w ubiegłym roku, przegłosowano wysłanie do dalszych prac projektu ustawy przyzwalającej na eutanazję. Za przyjęciem owego projektu było 208 deputowanych, przeciw 133. Dodajmy, że prawne przyzwolenie na eutanazję forsuje rządząca Hiszpanią PSOE, czyli Hiszpańska Socjalistyczna Partia Robotnicza. Miejmy nadzieję, że te samobójcze plany się nie powiodą. Nadzieją na dobre zmiany w Hiszpanii napawa zresztą coraz większe poparcie dla patriotycznej, prawicowej partii „Vox”.

erl/pch24.pl