Można tak powiedzieć - używając przenośni - bo wprowadzono ją w życie już ponad 21 lat temu.
Młodzi ludzie wchodząc w dorosłość miewają rożne, czasem bardzo dziwne pomysły; zazwyczaj dzieje się tak z powodu chęci bycia dorosłym i to możliwie jak najszybciej. Niektórzy spośród nich uważają, że człowiek – mając lat około dwudziestu, lub nawet grubo mniej - staje się osobą dorosłą tylko przez to, że zażywa narkotyki, drudzy – dlatego, że folguje sobie z alkoholem albo papierosami, jeszcze inni – bo zmienia partnerów seksualnych jak rękawiczki lub chce się bawić w rodzinę albo nawet w mamę czy tatę. Nie mogę oprzeć się myśli, że wszystkie te objawy rozchwiania i niedojrzałości wyrażają się w postulatach tzw. działaczy gejowskich. Przyglądając się treściom propagowanym przez środowiska homoseksualne mam poczucie, że obserwuję syndrom wyrastającego nastolatka zbudowany na klasycznej postawie roszczeniowej, tzn.: jestem pępkiem świata, wszystko mi się należy, a jeśli ktoś mi czegoś odmówi, to znaczy, że mnie nie rozumie (wersja light) lub dyskryminuje (wersja hardcore). Konsekwencją takiego stanu rzeczy jest bunt przeciw rzeczywistości i negacja ustalonego porządku. Krótko mówiąc – świat istnieje w funkcji do mnie, i jeśli chce przetrwać, to musi się dostosować.
Myślę o tym, gdy czytam tekst Marka Derlatki zamieszczony w dziale opinii „Rzeczpospolitej”. Bo na co zwraca uwagę autor? Na coś tak oczywistego, że w gruncie rzeczy nie podlegającego dyskusji:
„Zarzut dyskryminacji homoseksualistów jest łatwy do obalenia: otóż osoby te same pozbawiają się możliwości posiadania potomstwa, ponieważ dziecko jest owocem związku dwóch osób płci przeciwnej. Naturalna przeszkoda w posiadaniu potomstwa przez dwie osoby tej samej płci nie może być anulowana poprzez przyznanie im prawa do adopcji, pełnienia funkcji rodziców zastępczych czy prowadzenia rodzinnego domu dziecka. Obchodzenie przeszkody, którą stawia natura, to nie tylko pogwałcenie prawa naturalnego, ale – co gorsza – zagrożenie dla dziecka, które przecież czerpie wzór ze swoich rodziców.”
Derlatka powołuje się przy tym na stanowisko Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego oceniając je jako sprzeczne samo w sobie, bo: „Nie wiadomo zatem, jak jest naprawdę: czy nie ma żadnych dowodów naukowych, czy badania (...) wykazały, że rozwój dzieci nie jest zależny od orientacji seksualnej rodziców.”
Tekst odnosi się sprawy odrzuconej przez Sejm - po protestach homoseksualistów - poprawki Senatu do ustawy, w myśl której rodzice zastępczy i osoby prowadzące rodzinny dom dziecka nie mogłyby być homoseksualistami, tak więc, według obowiązującego obecnie prawa, mogą oni prowadzić domy dziecka.
Ciekawe, czy ktoś zadał sobie przy tym pytanie: czy pozwolenie na opiekę nad dziećmi przez homoseksualistów udających „rodzinę” może destruktywnie wpływać na kształtowanie się osobowości dziecka?
Dziecko, jako bystry obserwator otaczającej je blisko rzeczywistości, która jest dla niego kopalnią wzorców, widząc swoich „rodziców” mimowolnie poddane byłoby wypaczaniu rozumienia człowieka oraz życiowych ról przypisanych przez naturę osobom jako mężczyznom i kobietom. Taka pseudorodzina, przyczyniając się do indukowania u dzieci postaw homoseksualnych, hamowałaby ich normalny rozwój i byłaby niczym innym, jak po prostu fabryczką kolejnych homoseksualistów. I to w myśl prawa.
Znawcą prawa, jako adwokat i wykładowca w szkole wyższej, jest cytowany wyżej Marek Derlatka. Konkluduje wspomniany tekst wnioskami:
„Prawo nie wyeliminuje barier stawianych przez naturę i nie może być postrzegane jako krzywdzące, kiedy uwzględnia różnice w predyspozycjach poszczególnych osób do wychowywania dzieci. (…) Narażanie prawidłowego rozwoju dzieci poprzez przyznawanie prawa do opieki nad nimi ludziom, którzy jeszcze niedawno byli uznawani przez Światową Organizację Zdrowia za osoby z problemami psychicznymi, nie zasługuje na aprobatę.”
Zbuntowana młodzież i nastolatki, które mają pretensje do bycia „bardziej dorosłym”, często tupią nogą na znak, że i tak zrobią swoje, gdy - wbrew ich widzeniu sprawy - tłumaczy im się rzeczy oczywiste.
Homoseksualiści też tupią. Nie da się mieć dzieci? To i tak będziemy je mieli!
Paweł Krzemiński