Szef ministerstwa spraw zagranicznych Jean Asselborn to polityk bez żadnego znaczenia. Jego kraj jest tak niewielki, że Asselborn, choć piastuje tam najwyższe urzędy, realny brak władzy rekompensuje sobie najwyraźniej absurdalnymi wypowiedziami, w tym krytyką Polski. Znany już z tego wcześniej, Asselborn przemówił znowu, co zaraz do wielkiej rangi rozdmuchała między innymi "Gazeta Wyborcza".

"Pod koniec roku trzeba będzie Polsce i Węgrom zadać pytanie, czy chcą zostać w Unii Europejskiej i będą przestrzegać jej zasad, czy pójdą swoją drogą" - powiedział Asselborn na wtorkowym spotkaniu Global Media Forum organizowanym przez niemiecką telewizję Deutsche Welle, znaną z bardzo krytycznego podejścia do rządu Prawa i Sprawiedliwości. Asselborn, luksemburski socjalista, razem z między innymi Jarosławem Kurskim z "Wyborczej", debatował nad "powstrzymywaniem populistów".

Jak to zwykle bywa w podobnych sytuacjach, oliwy do ognia dolał dziennikarz "GW", Kurski. Przekonywał według relacji jego włąsnej gazety, że "narodowy populizm" PiS opiera się na "kłamstwie i ksenofobii". Przypomniał znane słowa Jarosława Kaczyńskiego o uchodźcach i chorobach, twierdząc, że słuchając ich miał wrażenie "słuchania nazistowskiej retoryki". Potem wtórował mu Asselborn, twierdząc, że to, co sytuacja polityczna w Polsce oraz na Węgrzech "to katastrofa", a między innymi reforma sądownictwa planowana przez PiS zbliży nasz kraj... do Turcji. Następnie - jak robił to już w przeszłości - straszył odebraniem Polsce funduszy.

Wspaniale, tylko... Po co o tym pisać? My piszemy, bo sprawę nagłaśnia i rozdmuchuje jeden z niestety wciąż największych polskich dzienników. Dlaczego jednak dziennik ten zajmuje się wypowiedziami margnalnego europejskiego polityka, który nie ma najmniejszego wpływu na realną politykę wykuwaną w Paryżu, Rzymie, Berlinie? 

Jak zwykle - polityka. "Wyborcza" nie spocznie, póki PiS nie utraci władzy i do rządów nie powróci ta czy inna kilka III RP. Zrozumiałe - z czegoś trzeba żyć...

mod/wyborcza.pl