W Europie będzie trudno poradzić sobie z koronawirusem, mówi Pasi Penttinen, szef programu grypy i chorób zakaźnych układu oddechowego z Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób. Ekspert przyznaje, że SARS-CoV-2 może stać się wirusem sezonowym.

 

"To najgroźniejsza epidemia ostatnich dwóch dekad. Zarówno pod względem tempa rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2, jak i jego zakaźności. Jest też zdecydowanie bardziej niebezpieczna w skutkach w stosunku do grypy, która stanowi dla nas punkt odniesienia. Również przebieg choroby jest o wiele trudniejszy. Możemy więc stwierdzić, że mierzymy się z naprawdę niebezpieczną sytuacją" - mówi w  rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".


Pytany o największy problem z koronawirusem wskazał na wydajność szpitali.


"Najbardziej wąskim gardłem jest wydolność systemu opieki zdrowotnej. Włochy, Hiszpania, niektóre części Francji i Holandii już teraz nie radzą sobie z liczbą chorych" - powiedział.


Ekspert przyznał, że tak naprawdę nie wiadomo, jaką rolę odgrywają dzieci w transmisji wirusa. To oznacza, że nie wiadomo, czy zamykanie szkół jest sensowne, czy nie. Może takie być, ale nie musi. Decydenci polityczni podjęli decyzję ważąc ryzyko, bo dowodów - nie ma. Tak samo jak nie wiadomo, jaka jest rola zachowywania dystansu między ludźmi. Tu również brak jednoznacznych informacji.


"Jest możliwość, że SARS-CoV-2 stanie się wirusem sezonowym jak inne koronawirusy. Wtedy przeciążenia w służbie zdrowia, jakich doświadczamy teraz, mogą się zdarzać każdej zimy. Proszę zwrócić uwagę, że w niektórych krajach nawet coroczna grypa powoduje problemy w systemach opieki zdrowotnej, a ten wirus przecież jest znacznie bardziej niebezpieczny dla osób starszych. Będziemy musieli wówczas kompletnie przebudować ochronę zdrowia" - powiedział. Jak dodał, pomocą byłaby wtedy jedynie szczepionka.

Penttinen powiedział też, że w krajach rozwijających się Covid-19 jest mniejszym problemem, niż w Europie.

"Przede wszystkim uważam, że wirusa będzie bardzo trudno wytępić w Europie pomimo olbrzymiej mobilizacji ze strony społeczeństw, rządów, sektora prywatnego i świata nauki. Po drugie – o czym się nie mówi często – SARS-CoV-2 w państwach rozwijających się nie wywoła takich problemów jak na Starym Kontynencie. Tamtejsze społeczeństwa są na ogół młodsze i nie mają aż tylu seniorów, a to przecież ta grupa odpowiada za największy odsetek ciężkich przypadków. W tym względzie ważny będzie także kolejny nieznany dla nas czynnik, a więc przenoszenie wirusa przez ludzi młodych. Kolejnym aspektem, o którym nie tak często się wspomina, jest to, że większość ognisk koronawirusów – w tym SARS-CoV-2 – to przestrzenie zamknięte, a więc szpitale, statki wycieczkowe czy świątynie. Mieszkańcy krajów rozwijających się rzadko spędzają czas w zamkniętych, klimatyzowanych pomieszczeniach, raczej przebywają na zewnątrz. SARS-CoV-2 jest też bardzo wrażliwy na promieniowanie ultrafioletowe i nie przeżywa w świetle słonecznym" - podkreślił.

bsw/forsal.pl