Niezwiązany z żadną partią kandydat na Prezydenta RP Szymon Hołownia chce zbudować wokół siebie ruch społeczny.

W ten sposób wkracza on na drogę, którą z różnym skutkiem podążali jego poprzednicy od Stanisława Tymińskiego poczynając, a na Pawle Kukizie kończąc. Każdy z przedstawiających się jako niezależny kandydatów do najwyższego urzędu w państwie tworzył bowiem po przegranych wyborach najpierw jakiś pozornie apolityczny ruch, a potem przekształcał go w stricte polityczne ugrupowanie walczące - z różnym powodzeniem - o parlamentarne mandaty.

Hołownia postępuje podobnie, chociaż swój zamiar ogłasza jeszcze przed prezydenckim starciem. Formację, którą będzie budował z pewnością oprze na ludziach (ponoć jest ich już 2500 w całym kraju) pomagających mu obecnie pisać program i budować struktury organizacyjne.

Jak każdy występujący w roli niezależnego kandydat deklaruje on, że nie chodzi mu o utworzenie kolejnej partii, ale wyłącznie o wyzwolenie społecznej energii i zgromadzenie przy sobie ludzi oddanych wyłącznie Polsce. Na razie planuje otwarcie 16 biur, czyli de facto lokalnych sztabów wyborczych, które w niedalekiej przyszłości mogą szybko przekształcić się jednak w wojewódzkie struktury nowego ruchu.

Szymon Hołownia nie proponuje nic oryginalnego. To, czy osiągnie chociażby chwilowy sukces na polskiej scenie politycznej zależy wyłącznie od wyniku, jaki uzyska w majowych wyborach. Jeśli będzie on dwucyfrowy, plan budowy nowej formacji może mu się powieść, ale trudno wyrokować na jak długo.

Jerzy Bukowski