Tomasz Wandas, Fronda.pl: Co takiego się stało Pani zdaniem, że Prawo i Sprawiedliwość mimo, że w sondażach szło „łeb w łeb” z Koalicją Europejską nagle podczas wyborów wyprzedziło ją o siedem punktów procentowych? Czy to efekt zmobilizowania elektoratu PiSu w ostatnim czasie i uśpienia wyborców Koalicji Europejskiej czy może coś innego?

Dorota Kania, redaktor naczelny TV Republika: To, że PiS może wygrać (i to z bardzo dużą przewagą) pokazywał sondaż CBOSu, który został opublikowany tuż przed wyborami i dawał partii rządzącej poparcie powyżej 40%. Przypominam, że ta informacja wywołała kpiny środowisk totalnej opozycji i sprzyjającej jej mediom. Nikt z nich nie wierzył w to, że taki wynik jest osiągalny. Natomiast, odpowiadając konkretnie na pana pytanie; moim zdaniem, na tak wysoki wynik PiSu, wpłynęła przede wszystkim wysoka frekwencja, ponadto przyczyniły się do tego frontalne ataki na Prawo i Sprawiedliwość, wmawianie ludziom, że nie powinni głosować a „gwoździem do trumny” był atak na Kościół katolicki i wartości chrześcijańskie.

Skąd taki wniosek?

Niewątpliwie, film Tomasza Sekielskiego zmobilizował część elektoratu PiSu. Ludzie dostrzegli liczne manipulacje jakie miały miejsce w tym filmie. Po pierwsze dostrzegli, że nie podano żadnej informacji o tym, iż występujący w nim księża, byli zarejestrowani jako tajni współpracownicy oraz fakt, że przedstawiono tych księży (którzy już nimi nie byli) jako czynnych kapłanów. Atak na Kościół, który rozpętał się po tym filmie, był nie do przyjęcia przez katolików. Warto zwrócić uwagę, że atak na Kościół, służący jako jeden z elementów strategii wyborczej opozycji, miał miejsce w trzech etapach. Najpierw poprzedzający wystąpienie Donalda Tuska - Jażdżewski, później film braci Sekielskich i na końcu zupełnie skandaliczny marsz równości w Gdańsku. 

Jaki wpływ na taki wynik mógł mieć fakt, że PiS zaprezentował konkretny program a z programem opozycji były problemy?

Ludzie, którzy spotykali się ze swoimi kandydatami na posłów do PE i zapoznawali się z dwunastopunktowym programem PiSu bardzo go chwalili, dodatkowym jego atutem - co podkreślali wyborcy - była jego przejrzystość. Podczas kampanii wyborczej okazało się, że wyborcy doskonale wiedzą kim jest Timmermans, Juncker oraz, że doskonale zdają sobie sprawę jakie zagrożenia pojawiają się ze strony Unii. Z drugiej strony nie rozumieli tego, co przedstawiła Platforma, nie mogli też rozumieć, że Platforma chce walczyć z Polską, przy pomocy „zagranicy”. 

Ponadto zdaje się, że mobilizacja wyborców partii tworzących Koalicję Europejską była dość niska…

W ostatnich dniach kampanii, Grzegorz Schetyna fatalnie zachował się „na wałach”, (kiedy wielu ludzi podczas podtopień potraciło cały dorobek swojego życia, on prezentował kandydatkę ze swojej listy, uśmiechał się i rozdawał pączki) inni członkowie Koalicji Europejskiej, choćby tacy jak Marek Belka, mówili o likwidacji ulg, likwidacji 500+. Ponadto wydaje mi się, że część elektoratu Platformy Obywatelskiej nie poszła do wyborów, ponieważ nie widzieli na listach swoich kandydatów. Fatalną decyzją Grzegorza Schetyny było odsunięcie liderów, takich jak Bogdan Zdrojewski, który w poprzednich wyborach do PE uzyskał ponad 160 tysięcy głosów. 

Dlaczego zatem został usunięty?

Ta sprawa była różnie komentowana w środowisku Platformy, niektórzy mówili nawet, że była to zemsta Grzegorza Schetyny.  Jaki był rzeczywisty powód, to wie zapewne tylko Schetyna, ale z pewnością odsunięcie liderów było poważnym błędem. 

Bardzo dobry wynik PiSu to jedno, z drugiej strony, wielu znanych i silnych polityków opuści krajową politykę. Czy PiS poradzi sobie równie dobrze bez nazwisk takich jak: Szydło, Kempa, Mazurek, Brudziński, Jaki itp.? Czy warto „oddać” tak znanych i mocnych polityków na służbę do Parlamentu Europejskiego? Czy nie jest to zbyt wiele?

Bardzo ważne, by Polska miała w Parlamencie Europejskim silną reprezentację. Przez ostatnie cztery lata byliśmy świadkami nieustannych ataków na nasz kraj – dobrze merytorycznie przygotowani posłowie, reprezentujący polski rząd w jeszcze większej niż dotychczas liczbie, będą w stanie odpowiednio odnosić się do spraw, będą umiejętnie negocjować i reprezentować interesy Polski. Stąd moim zdaniem, bardzo dobrze się dzieje, że w PE będzie nas reprezentować tak silna drużyna. Natomiast, jeśli chodzi o politykę krajową, to nadal pozostaje tu wielu bardzo dobrych posłów, autentycznych liderów w swoich dziedzinach, którzy bez problemu poradzą sobie z resortami, jeśli zostaną do nich mianowani jako ministrowie. 

Trzeba będzie jednak włożyć sporo wysiłku w „lansowanie” nowych twarzy, a czasu jest niewiele. 

Jeżeli potwierdzą się nieoficjalne informacje, które krążą na „giełdzie” dziennikarskiej, to myślę, że PiS dobrze poradzi sobie z tą nową sytuacją i skutecznie zawalczy o zwycięstwo w wyborach do Parlamentu krajowego. Już zapowiedziano, że wkrótce zbierze się sztab, który będzie pracował nad tym, by wynik w jesiennych wyborach był jak najlepszy. 

Warto zwrócić też uwagę na bardzo dobre wyniki posłów, którzy nie dostali się do PE z listy PiS, wielu z nich w stosunku do poprzednich wyborów podwoiło siłę poparcia dla własnej osoby. 

Kogo ma między innymi Pani na myśli?

Mam tu na myśli chociażby Jarosława Sellina, który zdobył dwa razy więcej głosów niż pięć lat temu, panią Joannę Lichocką, która zdobyła ogromną ilość głosów (ponad 72 tysiące głosów) w Wielkopolsce, która jak wiadomo w większości nie popiera polityki prowadzonej przez PiS. Oczywiście, tych nazwisk jest znacznie więcej, można by było wymieniać ich bardzo długo. 

A reprezentaci opozycji, którzy zostali wybrani do PE? Co o nich Pani sądzi?

Przyznam, że bardzo żałuję, że w Europarlamencie nie ma takich reprezentantów opozycji, którzy mogliby się przyczyniać dobru Polski – niestety, części dobrych ludzi zabrakło, Grzegorz Schetyna postawił na komunistów, którzy dostali się do PE, a jaki będzie tego skutek - komuniści zachowają się jak to komuniści – po swojemu, zresztą Leszek Miller już zapowiedział, że nie będzie słuchał się Schetyny. 

A przewodniczący PO będzie mówił o sukcesie, który odniosła Koalicja Europejska w tych wyborach…

Grzegorz Schetyna może dziś opowiadać, że Koalicja Europejska odniosła sukces, że stworzenie jej było bardzo dobrym pomysłem, co nie zmienia faktu, że sromotnie przegrał on te wybory, o czym już świadczy zachowanie i słowa, niektórych posłów, którzy dostali się do PE z listy koalicji.

Co dalej z opozycją? Czy po takiej porażce Koalicja Europejska ma w ogóle szanse na dalszy byt? Co z pozycją Schetyny? Czy i inni posłowie, którzy dostali się z listy KE do PE nie powiedzą wkrótce, że kogo jak kogo ale Schetyny słuchać nie będziemy?

Na pewno będę wewnętrzne tarcia. W tej chwili – na co zwracają również uwagę politycy opozycji – nie ma silnego lidera, nie ma w tej chwili osoby, która mogłaby przejąc ster Platformy. My, jako dziennikarze ale i wyborcy, też nie widzimy takiej osoby. 

A Tusk?

Donald Tusk jeszcze do tej pory (red. jest późny poniedziałkowy wieczór) nie zabrał głosu, nie wiemy jak zareagował, co zamierza dalej zrobić. Komentatorzy zgodnie mówią, że Donald Tusk wróci do Polski tylko wtedy, kiedy będzie miał stuprocentową pewność zwycięstwa. Sondaże jak na razie wskazują, że tego zwycięstwa nie ma i raczej mieć nie będzie, bo skąd ma być przy takiej słabej, rozbitej i podzielonej wewnętrznie Platformie? 

Platforma jest podzielona, a Koalicja Europejska?

KE również zdaje się wchodzić w poważny kryzys, coraz poważniej zaczyna mówić się o tym, ze PSL w wyborach do Parlamentu krajowego wystartuje samodzielnie. Najbliższe tygodnie zdecydują o tym, co wydarzy się w jesiennych wyborach, wszyscy o tym wiedzą  stąd będzie teraz bardzo ciekawie. 

Czy może Biedroń pomógłby Schetynie w kryzysie? Pytam bo przewodniczący PO zdawał się wyciągać pod koniec kampanii rękę do szefa „Wiosny”?

Szczerze mówiąc, wątpię. Robert Biedroń zdaje sobie sprawę, że „Wiosna” zostałaby wchłonięta, tak jak kiedyś „Nowoczesna”. Proszę zauważyć, że ataki, które miały miejsce – najpierw na Jarosława Kaczyńskiego, później na premiera Mateusza Morawieckiego, na jego ministrów, nie przyniosły oczekiwanego przez opozycję skutku, stąd jak na razie, (czy) dopóki nie wydarzy się coś naprawdę spektakularnego PiS może myśleć o naprawdę dużym zwycięstwie w wyborach parlamentarnych jesienią tego roku. 

Na ile wyniki wyborów do PE utrudnia powrót Tuska do polskiej polityki? Czy może paradoksalnie być mu to „na rękę”, gdyż jeszcze bardziej może być kreowany teraz na zbawcę opozycji, która notuje spadek za spadkiem, kiedy Platformą zarządza ktoś inny?

Donald Tusk nie jest tytanem pracy – to rzecz powszechnie znana, stąd nie mówię tu niczego odkrywczego - a do skutecznego zmobilizowania opozycji, potrzeba właśnie tej brakującej mu cechy. W czasie, kiedy rządziła Platforma Obywatelska, będący w opozycji politycy PiSu wykonywali żmudną, mrówczą pracę, jeździli od okręgu do okręgu, spotykali się z wyborcami, mobilizowali itd. Nie wyobrażam sobie, by Donald Tusk chciał się na tyle wysilać, stąd wątpię by zdecydował się na taką pracę. 

Gdzie jest klucz, do tego czy mógłby ponownie (oficjalnie) stanąć na czele Platformy?

Sendo sprawy sprowadza się do tego, co zostało już wcześniej przeze mnie wspomniane, Donald Tusk wróci do Polski jedynie „na gotowe”, tak by zbytnio się nie napracować, a będzie to wtedy kiedy, sondaże jednoznacznie będę wskazywały, że pokona PiS.  W tej chwili, szansa na zwycięstwo Tuska bardzo się od niego oddaliła, a ten, jak na razie, poza straszeniem PiSem, LGBT i narracja antykościelną nie ma Polakom nic do zaoferowania. Jeżeli nic się nie zmieni, to poparcie dla jego osoby dobrze obrazuje marsz zorganizowany przez KE podczas kampanii, który miał zgromadzić pięćdziesiąt tysięcy uczestników, a na który to przyszło siedem tysięcy. 

Dziękuję za rozmowę.