Dlaczego zakonnik zajmuje się problematyką małżeńską, a zwłaszcza sferą seksualności małżeńskiej? Na ile ta sfera życia małżeńskiego winna być ważna dla chrześcijanina?

Ksawery Knotz OFMCap: Mógłbym odwrócić to pytanie i skierować je do małżonków katolickich. Dlaczego wśród tylu milionów małżeństw tak mało osób zajmuje się tak ważną sferą życia małżeńskiego. Nie ma w Kościele wielu chętnych do ukazywania piękna i dobra życia małżeńskiego, w tym radości, jaka płynie z udanego życia seksualnego, i jedności, jaką można doświadczyć w akcie małżeńskim.

Dlaczego ja zajmuję się taką dziedziną?

Po pierwsze, dlatego że naczytałem się samych ogólników o seksualności, tekstów ugrzecznionych do granic pruderii, które w niczym ludziom nie pomagają. A na drugim biegunie znajdują się ostre teksty demaskujące zło współczesnego świata, które znowu są jałowe dla rozwoju duchowości chrześcijańskiej. Nie takiej grzeczności i odwagi potrzeba dzisiaj Kościołowi. W Kościele polskim trzeba wzmocnić nurt, który szanuje i docenia sakrament małżeństwa, mówi o współżyciu seksualnym otwarcie i uczciwie, z szacunkiem godnym tego sakramentu.

Po drugie, ponieważ w kwestiach seksualnych małżonkowie są pogubieni. Gdy słucham niektórych poglądów na temat tego, co uważają za naukę Kościoła, czasami jeżą mi się włosy na głowie. Bierze się to stąd, że sami małżonkowie nie są w stanie wyjaśnić najważniejszych kwestii w tej materii, ponieważ wymagają one większej wiedzy teologicznej i orientacji w niuansach moralnych. W chaosie, jaki teraz panuje, te kwestie musi rozstrzygnąć kapłan, duszpasterz. Daję więc materiał zrozumiały dla małżonków szukających Boga i chcących dla Niego żyć. W przyszłości małżonkowie zaczną sami pisać bardziej otwarcie i odważnie, wiedząc, o co chodzi Magisterium Kościoła.

Po trzecie, Kościół, a w nim kapłani, zawsze zajmował się tematyką życia seksualnego. Nie jest prawdą, że kwestie związane ze sferą seksualną nie były w Kościele omawiane i dyskutowane. Tak naprawdę nic nowego się nie dzieje. Różnica jest tylko taka, że to, o czym dotąd mówiło się po cichu, mówi się teraz głośno. Współczesne czasy pozwalają na taką zmianę, która zresztą jest konieczna, ponieważ nie może być tak, że wszyscy w koło mówią, co im się podoba, a my katolicy milczymy i udajemy pobożnych i cnotliwych właśnie dlatego, że milczymy. Kto dzisiaj nie chce poruszać tych spraw, ten przegrywa Ewangelię. I jest to grzech niewierności. Podobnie w pierwszych wiekach trzeba było odważnie opowiedzieć się za bóstwem Jezusa, a w czasach reformacji za jednością z papieżem. Dzisiaj ludzie odchodzą od Kościoła z powodów małżeńskich i seksualnych.

Małżonkowie katoliccy najczęściej nie umieją powiedzieć, w jaki sposób realizuje się sakrament małżeństwa, czyli gdzie, kiedy i w jaki sposób Bóg do nich przychodzi? Mają intuicję wiary, ale nie dysponują konkretną wiedzą pozwalającą im świadomie przeżywać Boga w swoim życiu małżeńskim. Nawet w ruchach kościelnych ludzie nie zdają sobie sprawy, że sakrament małżeństwa realizuje się także wtedy, gdy troszczą się o współżycie seksualne. To, że powszechnie nie traktuje się seksu jako ważnego elementu drogi do świętości małżonków katolickich, sprawia, że jest on sprowadzony do czysto naturalnych potrzeb niemających nic wspólnego z Panem Bogiem. Duch i materia się nie spotykają.

Seks to dzisiaj miejsce newralgiczne. Ale też pewnego rodzaju test na świadomość sakramentu małżeństwa i granic, jakie mamy dla tajemnicy Boga w naszym życiu.

Jeżeli katolicy myślą, że stosunek seksualny jest zwykłą, tylko biologiczną czynnością, to nigdy nie będą szanować norm moralnych w tym zakresie. Będą one traktowane jako niemodny i mało klarowny kościelny instruktaż: nie stosuj antykoncepcji, mierz temperaturę. Po co przestrzegać zasad nieciekawego instruktażu, gdy można poczytać porady seksuologa, jak osiągnąć orgazm? To znaczy, że można być szczęśliwym w łóżku bez słuchania papieża czy innego kapłana. Chyba że się zrozumie, że Bóg ma też coś ważnego i ciekawego do powiedzenia na temat życia seksualnego, szczęśliwego małżeństwa i budowania trwałej więzi. Że Jezus Chrystus tą sferą życia ludzkiego bardzo się interesuje i coś na ten temat objawił i nadal objawia. Jest obecny w seksie i w łóżku, i to na mocy sakramentu małżeństwa.

Gdy ukazujemy obecność Boga w życiu małżeńskim, także w pożyciu seksualnym, która czyni je pięknym, to już głosimy inną moralność – dotykającą ludzkiej egzystencji, w którą chce się wcielić Jezus Chrystus. I przede wszystkim dzięki istnieniu sakramentu małżeństwa głosimy Jezusa Chrystusa, który czyni ludzkie życie sensowym i wartościowym. Wielu ludziom, także uważającym się za katolików, bardzo zależy na tym, aby seks był ciągle oderwany od Boga. Jedni robią to w imię wiary, inni w imię ateizmu.

Głos Ojca Pio (nr 55/2009)