Lewica od dawna walczy z Kościołem katolickim albo dąży do biologicznej eksterminacji katolików (tak jak komuniści, naziści, masoni czy liberałowie), a to stara się wykorzenić w Kościele katolicyzm, by Kościół przestał być katolicki, a stał się otwarty, posoborowy czy modernistyczny – i katolicy, zamiast głosić Ewangelie, zajmowali się pomocą społeczna, wspieraniem marksistów, ekologów czy politycznej poprawności. Na przeciw ale nie w kontrze, tylko by wspierać, oczekiwaniom lewicy zdaje się wychodzić Episkopat Polski w jednym z fragmentów swojego najnowszego listu pasterskiego niedziele Miłosierdzia.


W liście tym biskupi zachęcają katolików, nie do głoszenia Ewangelii tylko do szerzenia eko propagandy (w tym i bredni o globalnym ociepleniu jako wyniku działalności człowieka). Troska o środowisko jest ważna, ale instytucja Kościoła nie jest powołana do zbiórki elektrośmieci czy makulatury, tylko do głoszenia nauczania katolickiego. Kiedy Kościół, zamiast głosić katolicyzm, zbiera makulaturę, to nie ma komu głosić katolicyzmu (nikt inny prócz Kościoła tego nie robi). Brak zaangażowania Kościoła w recykling, dramatem nie jest, bo wiele innych instytucji tą działalnością się zajmuje. Namawianie przez Episkopat katolików nie do szerzenia katolicyzmu tylko do gospodarki odpadami jest równie sensowne, jak namawianie lekarzy by wyszli ze szpitali i zaczęli zbierać papierki na ulicach – nikt przecież nie zaprzeczy, że śmiecie należy zbierać – tylko czy akurat lekarze są do tego powołani.

Kościół katolicki to instytucja kreacji kapitału społecznego. Życie społeczne nie może się obyć bez etyki i moralności, którą kreuje w naszej rzeczywistości katolicyzm. Społeczeństwo pogrąża się w kryminalnym chaosie, kiedy jest neutralne światopoglądowo (to, że zło uznajemy za zło, jest tylko naszym konstruktem kulturowym). Zawsze musi być jakaś moralność będąca konstruktem kulturowym, a społecznie najbardziej efektywnym konstruktem jest moralność katolicka. Ktoś, kto chce zaprzestać kreacji kapitału społecznego przez Kościół, ograniczając go do działalności socjalnej, prowadzi działalność wybitnie szkodliwą społecznie.

W kierowanym przez Episkopat liście, który zawiera wiele ważnych postulatów o posłudze miłości, wolontariacie, praktykowaniu caritas, dziełach pomocowych Kościoła, znajduje się też szokujący akapit, w którym można przeczytać, że „wolontariusze działający w społecznościach lokalnych mogą w duchu zintegrowanej ekologii podejmować kolejne działania: wzywać do nawrócenia ekologicznego i skromnego życia opartego na miłości, a nie na konsumpcji; przeciwdziałać marnowaniu żywności i przekazywać jej nadwyżki potrzebującym; promować wiedzę o racjonalnym gospodarowaniu odpadami; dbać o naturę i zabiegać o funkcjonowanie zielonych przestrzeni; zachęcać do ograniczania zużycia plastiku; szerzyć wiedzę o zmianach klimatu i ich przyczynach; motywować polityków do przeciwdziałania zmianom klimatu; promować stosowanie odnawialnych źródeł energii; prowadzić zbiórki odpadów trudnych do recyklingu, np. zużytych świetlówek, telefonów komórkowych; budować świadomość realnego zagrożenia smogiem, np. przez stworzenie lokalnych sieci pomiaru skażenia”.

Dziwne przesłanie jednego z fragmentów listu Episkopatu wpisuje się w coraz popularniejszą wśród duchownych postawę laicyzacji Kościoła, pozbawiania religii jej wymiaru duchowego. W czasie liturgii wigilii Wielkanocnej w jednej z parafii na przedmieściach Warszawy kazanie wygłosił ksiądz jezuita. Kazanie nie dotyczyło kwestii wiary, ale było formą zachwalania psychoterapii. Wiernie w noc przed Niedzielą Wielkanocną usłyszeli historie osób, które zmieniły swoje życie, ''zmartwychwstały'' dzięki psychoterapii. Historie pani, która poświęcała się swojej rodzinie, i dzięki psychoterapii odkryła, że jej się też coś należy z życia (dzięki czemu zaczęła obierać się na kolorowo), oraz pana, który dzięki psychoterapii zmartwychwstał, bo odkrył, że całe życie uciekał od problemów. Była też historia zakonnicy, którą przerażało to, że wszyscy powołani są do świętości. Oczywiście ksiądz swoje kazanie w jedno z największych świąt katolickich rozpoczął deklaracją o zgodności z rodo (pozmieniał bowiem dane personalne bohaterów swoich opowieści).

Najnowszy list episkopatu i wciąż żywe wspomnienie kazania z wielkanocnej wigilii przypomniały mi przesłanie powieści SF „Epoka Antychrysta” autorstwa redaktora tygodnika „Do Rzeczy” Pawła Lisicki (wydanej przez Fabrykę Słów).

Powieść rozgrywa się w 2217 roku. Nowy papież, po serii sześciu Franciszków, którzy systematycznie usuwali katolicyzm z Kościoła, przyjmuje imię Judasza – w modernistycznej nowomowie nowy biskup Rzymu stwierdza, że takie imię ma podkreślić dobroć i miłosierdzie Boga, oraz potrzebę tolerancji dla wszystkich i wszystkiego.

Według nowego papieża: nie ma znaczenia czy Bóg istnieje, czy nie, złe czyny człowieka nie mają znaczenia, bo są niczym wobec przyrodzonej godności człowieka. Nowy papież nie ukrywa swego braku wiary w istnienie Boga, chce wyzwolić ludzi od lęku przed karą i tyrani sprawiedliwości. Za bliźnich uważa zwierzęta, encykliki pisze inspirowany pismami Światowego Związku Ateistów, Komunistów i Wolnomyślicieli. Oficjalne nauczanie modernistycznego Kościoła głosi, że prawdziwe chrześcijaństwo wyraża się w byciu ateistą (bo wiara w istnienie Boga ma dehumanizować człowieka), katolicyzm był winien eksterminacji ateistów i Żydów, oraz pasożytował na ludziach.

Zdaniem papieża Judasza śmierć Jezusa na krzyżu była manifestem ateizmu, przeszłość nas zniewala i trzeba wybrać przyszłość. Religia napawała nowego papieża obrzydzeniem.

Nowe nauczanie posoborowego postkatolickiego Kościoła głosi, że Kościół to wszyscy, piekło jest puste, Bóg jest miłością, więc nie karze za grzechy, nie będzie końca świata ani sądu ostatecznego, zło jest częścią pozytywnego rozwoju, świat jest Bogiem. Modernistyczny Kościół ocenzuruje Pismo Święte z antysemickich fragmentów. Na mocy umowy między Watykanem a Agencją Humanistyki Rządu Światowego do posługi w Kościele dopuszczane są osoby wolne od radykalizmu.

Jedną z podstawowych nauk papieża Judasza jest ekumenizm, według którego „nikt nie wie, w co wierzy lub w co nie wierzy, a wszelka próba dogmatycznego określenia religii uważana jest […] za zamach na wolność sumienia”.

W swej powieści Paweł Lisicki doskonale ukazał jak dzisiejsze herezje posoborowe, po jakimś czasie doprowadzą do totalnych bluźnierstw i bredni, kler do głoszenia ateizmu. Choć „Epokę antychrysta zaczyna się czytać z trudnością spowodowaną ilością opisanych patologii wyrosłych z posoboru a obecnych w przyszłości w Kościele, jednak z rozdziału na rozdział zamysł autora (chcącego opisać jak z dzisiejszych posoborowych herezji wyrośnie w Kościele negacja wiary i promocja ateizmu) staje się coraz bardziej czytelny.

Dziś siedząc na mszy, zazwyczaj znudzeni słuchamy posoborowych herezji głoszonych przez naszych duszpasterzy. Ich sprzeczność z katolicyzmem, z logiką, nie robi na nas wrażenia, traktujemy je jako głupie i nic nieznaczące politycznie poprawne frazesy. Po lekturze „Epoki antychrysta”, wiedząc, do czego dzisiejsze posoborowe herezje mogą doprowadzić, nie będziemy w stanie zachować spokoju wobec herezji posoborowych.

 

Jan Bodakowski