"Średniowieczni władcy podzielonej Polski po przegranej walce o władzę na swoim terytorium pielgrzymowali do obcych tronów (na przykład do Niemiec), aby wyżebrać tam posiłki zbrojne, które umożliwia to, „by było, jak było”. Parę wieków potem nastąpiła Targowica"- pisze europoseł Prawa i Sprawiedliwości, Ryszard Czarnecki w swoim komentarzu na łamach "Gazety Polskiej Codziennie".

Decyzja Sądu Najwyższego, aby to zewnętrzna instytucja (Trybunał Sprawiedliwości UE) rozstrzygała, jakie prawo w Polsce obowiązuje wpisuje się w pewną niechlubną tradycję.

To nie jest bynajmniej wymysł III RP, aby zapraszać obcych do decydowania o polskich losach. SN, a wcześniej opozycyjni europosłowie czy byli prezydenci (byli szefowie MSZ takoż) kopiują bardzo podobne działania w naszej narodowej historii.

Średniowieczni władcy podzielonej Polski po przegranej walce o władzę na swoim terytorium pielgrzymowali do obcych tronów (na przykład do Niemiec), aby wyżebrać tam posiłki zbrojne, które umożliwia to, „by było, jak było”.

Parę wieków potem nastąpiła Targowica. Czy zdrajcy mówili o sobie, że są zdrajcami? A skąd! Podkreślali, że bronią... tradycji narodowych, wiary, ładu i porządku (!). A co mówiły wówczas ościenne mocarstwa, dokonujące rozbiorów Rzeczypospolitej? Że kierują się zbrodniczymi zamiarami? Ależ nie!

Rosja na przykład podkreślała, że musi bronić... mniejszości narodowych. Caryca Katarzyna pokazywała się więc ‒ mówiąc współczesnym językiem ‒ w roli obrońcy praw człowieka. Obca hipokryzja i „swojska” zdrada, jak widać, są ponadczasowe.

*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (04.08.2018)

Ryszard Czarnecki