Angela Merkel, druga silna kobieta polityk w Europie po Margaret Thatcher. Często porównywane, ale czy rzeczywiście tak wiele je łączy? Siłą „Żelaznej Damy” była jej nieustępliwość w swojej drodze pod prąd jaką objęła promując liberalną gospodarkę oraz konserwatyzm społeczny, czyli twór nazwany przez opozycyjną lewicę „thatcheryzmem”. Zasłynęła nieugiętą postawą wobec Związku Radzieckiego. Przez jednych kochana, przez innych ganiona robiła swoje - nie była „opętana” tak powszechną dziś w Europie Zachodniej oraz promowaną przez Panią Kanclerz Merkel poprawnością polityczną. Margaret Thatcher mawiała: „Jeżeli jesteś nastawiony na to żeby wszyscy cię lubili, będziesz gotowy poświęcić wszystko każdego dnia i niczego nie osiągniesz”. W obliczu dzisiejszych problemów Pani Kanclerz Merkel ten przekaz brzmi jak „predestynacja” skazująca Europę na etniczny niebyt przez jej ideologiczne rozchwianie i poprawność podyktowaną światowym trendem i ułudą przedłużenia władzy.

 Przywołane porównanie ma na celu jedynie pokazanie zmiany jaka zaszła w polityce prowadzonej przez Angelę Merkel. Wyraziste Panie polityk w oczywisty sposób różnią podejmowane problemy i okres w jakim sprawowały władze. Obie jednak mają/miały przypiętą pozytywną łatkę nieustępliwych. Rzecz w tym, że Angela Merkel ustąpiła i to znacznie.

 Ten wspólny mianownik nieugiętej postawy odnaleźć można jedynie  wracając myślą do roku 2001. Do czasów kiedy przyszła Pani Kanclerz potrafiła bronić Europy  rozumiejąc jej korzenie. Angela Merkel w 2001 roku jako lider Chrześcijańskich Demokratów zbijała kapitał polityczny niczym francuska polityk Marine Le Pen dzisiaj, na społecznych reakcjach przeciwko narastającej agrsjii islamskich imigrantów. Wskazywała wtedy z oburzeniem na fakt, iż 75% Turków mieszkających poza granicami Turcji, żyje w Niemczech. W wywiadzie dla New York Times'a przeprowadzonego w czerwcu 2001 roku przez Rogera Cohena udzieliła jakże prawdziwej wypowiedzi, w której podaje powody konieczności przeciwstawienia się naciskom USA na przystąpienie Turcji do Unii Europejskiej, mówiła wtedy: „ Nie mówimy, że nie powinni być muzułmanami ale mówimy, że jesteśmy krajem o korzeniach chrześcijańskich i Turcy muszą to zrozumieć (…) Zaproszenie Turcji do kandydowania do Unii Europejskiej było błędem. Istnieją różnice w systemie wartości. Inaczej rozumiemy prawa człowieka. Spróbujcie otworzyć kościół chrześcijański w Istambule.”

Oczywiście należy zadać sobie pytanie: Czy Pani Merkel mogło zależeć jedynie na wykorzystaniu kapitału społecznego sprzeciwiającego się napływowi imigrantów? Wątpliwe ale możliwe. Nawet jeżeli rzeczywiście tak było, to była bardzo przekonująca, dlatego warto również przypomnieć, że pod jej przywództwem CDU/CSU, która w tym czasie była silną opozycją, wykorzystując te nastroje uniemożliwiła rządzącej ówcześnie koalicji SPD i Zielonych wprowadzenie pełnego zakresu zmian na korzyść imigrantów. Tym samym przyszła Pani Kanclerz ucięła dążenia koalicji rządzącej do ideologii Niemieckiego Państwa wielokulturowego, gdzie skrajnie różne kulturowo nacje żyją obok siebie bez jakiejkolwiek ingerencji Państwa. Wtedy to udało się SPD wprowadzić jedynie przepis znoszący prawo krwi w nadawaniu obywatelstwa niemieckiego. CDU/CSU opowiadało się wówczas za bezwarunkowym przyjęciem przez obcokrajowców wszystkich norm i zwyczajów panujących w RFN. Jak widać Europa miała wiele długich lat aby wypracować odpowiedni model asymilacji osób, które tej asymilacji chciałyby się poddać.

Silne stanowisko Pani Merkel wypłowiało przez lata rządzenia. Zaniedbania w sprawie imigracji już nie tylko do Niemiec ale i całej Europy osiągnęły apogeum w feralnym zaproszeniu Pani Kanclerz wystosowanym do uchodźców. Wtedy to, że użyję języka matematyki osiągnięto „punkt przegięcia funkcji”. Zaproszenie, które spowodowało wielki napływ ludności emigrującej ekonomicznie do Europy było błędem, za który Pani Kanclerz zapłaci najprawdopodobniej oddaniem władzy.

Dzisiejsze usztywnienie, „otrzeźwienie” stanowiska jest spowodowane licznymi atakami emigrantów na ludność niemiecką oraz ogromnym sprzeciwem władz lokalnych i centralnych.

Wystarczy wspomnieć Starostę z Bawarii Pana Petera Dreiera, który spełnił swoje wcześniejsze obietnice i odesłał do Pani Kanclerz autobus pełny mężczyzn z Syrii, dla których zabrakło miejsca w jego Starostwie.

Ciężko uwierzyć również, że władze niemieckiego Rheinbergu w Nadrenii Północnej Westfalii odwołały ze względu na uchodźców tradycyjny pochód, który miał odbyć się jak co roku na zakończenie karnawału obchodzonego w tej części Niemiec wyjątkowo hucznie. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś każe nam zostać w domu miast świętować 11 listopada, Nowy Rok itd. itp? Czy ktoś wyobraża sobie np. reakcję górników na zakaz świętowania Barbórki?

Europa Zachodnia odeszła od obrony swoich wartości, które były gwarantem jej przetrwania. Kryzys uchodźców to tylko kolejny etap zatracenia ku jakiemu od lat nieustannie kroczy. Wypaczony egalitaryzm zniekształca pojęcie równości, która musi być rozumiana jak równość przede wszystkim wobec prawa, prawa do wolności, do życia ale i litery prawa obowiązującego w danym kraju. Powoływanie się przez lewacką Europę w sprawie uchodźców i emigrantów na obowiązek pomocy bliźniemu proponuję sprawdzenie działalności np. Polskiego Caritas na terenach objętych wojną.

Pani Kanclerz stoi teraz przed ogromnym wyzwaniem. Ma jeszcze ostatnie chwile przed wiosną i kolejną falą emigrantów na szybkie reakcje. Przede wszystkim, uszczelnienie granic, współpraca z krajami pierwszego kontaktu dla uchodźców oraz co najważniejsze odejście od polityki multikulti, która będzie już tylko coraz to bardziej niebezpieczna. Jestem przekonany, że Polska chętnie pomoże w kryzysie ale nie, bezwiednie przyjmując kolejne fale mężczyzn w wieku poborowym – pamiętajmy, że gors biednych i potrzebujących ludzi zostało na miejscu i tam powinniśmy organizować międzynarodową pomoc.

Zamknięcie granic było niemym przyznaniem się Pani Kanclerz do błędu, jeżeli jednak polityka europejska ma być spójna, Pani Kanclerz musi się przełamać i w gronie krajów UE jasno zdefiniować problem. Może pomoże rada od Pani Premier Margaret Thatcher, trochę inna materia ale sens do odczytania: „Panowie, jeżeli nie będziemy cięli wydatków, to zostaniemy bankrutem. Tak, lekarstwo jest gorzkie, ale pacjent musi je połknąć, żeby żyć.”

 

Maciej Dutkiewicz