Probosz jednej z podpoznańskich parafii oddał swoje auto ukraińskiej rodzinie. To bycie chrześcijaninem w praktyce, bo wyznawca Chrystusa wyznaje Boga czynami, a nie pustą gadaniną.

Nie będę wymieniał proboszcza z nazwiska, niech ma nagrodę w niebie. Sprawa była prosta. Parafia wraz z grupą świeckich sprowadziła ukraińską rodzinę z Mariupola. Znaleźli im pracę i dach nad głową. Brakowało tylko auta, więc proboszcz oddał swoje.

Proste? Proste. Niby mały gest, a świadczy o tym, co kapłan ma w sercu. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Księdzem zachwyca się nawet lokalna „Gazeta Wyborcza”. Bo tego typu chrześcijaństwo robi wrażenie.

Nie chodzi o paplaninę na ambonie, a o wcielanie Słowa w czyn. Właśnie taki ksiądz, z małej mieściny zawstydził wielu złotoustych, wyżej postawionych od niego, wszystkich internetowych teoretyków czym chrześcijaństwo jest, czym nie jest i jak powinno wyglądać.

Ten gest pełen miłości jest nie tyle piękny, co przypominający o konieczności dostrzegania Chrystusa w drugim człowieku, w przybyszu, obcym, nawet we wrogach. Ksiądz Marcin zrobił wiele, może nie tak spektakularnego jak inni, ale pokazał, że ważne jest to co w górze, a nie to, co materialne.

Tomasz Teluk