Muzułmańscy mieszkańcy Ujgurskiego Autonomicznego Regionu Sinciang są ofiarami brutalnych prześladowań ze strony rządu Chin. Represje wobec ludności tego rejonu, który leży na trasie słynnego Jedwabnego Szlaku, nasiliły się zwłaszcza po zamieszkach w Sinciangu w roku 2009, w wyniku których zginęło 197 osób, a 1197 odniosło rany. Jak podaje portal Church Militant, „dziesięć lat później eksperci oceniają, że ponad milion Ujgurów jest w więzieniu. Doniesienia mówią o handlu narządami ludzkimi, torturach, przymusowych aborcjach i egzekucjach”.

 

Wśród powodów, dla których Ujgurowie mogą się znaleźć w więzieniu, dziennikarka Kritine Christlieb wymienia: zamieszczenie w mediach społecznościowych fotografii kogoś z twarzą zakrytą woalem, internetowe uwagi o Mahomecie, kupno książki religijnej przez Internet, krytyczne uwagi o rządzie, pójście do meczetu, uczestnictwo w proteście. Dziennikarka podkreśla, że takie same represje i z tym samych powodów mogą spotkać też chrześcijan. Wystarczy w powyższej liście słowo „meczet” zamienić na „kościół”, a Mahometa na Chrystusa.

Chiny, stosując represje wobec Ujgurów, korzystają z najnowocześniejszej technologii opartej na rozpoznawaniu twarzy i komputerowej analizie zachowań śledzonych osób, by przewidzieć ich potencjalne postępowanie. W ten sposób Chiny są w stanie „umieścić w areszcie domowym całą populację przy zastosowaniu środków techno-bezpieczeństwa”, Ujgurowie bowiem wiedząc o inwigilacji, unikają wychodzenia z domu i pojawiania się na ulicach.

Dziennikarka zwraca uwagę na fakt, że choć społeczność narodowa stara się informować o sytuacji Ujgurów, to kraje muzułmańskie milczą na temat sytuacji ich współwyznawców: „Ani jedno państwo, które ma większość muzułmańską, nie podpisało wspólnego oświadczenia skierowanego do Narodów Zjednoczonych”. Także Watykan nie wypowiada się publicznie ani nie protestuje przeciwko represjom wymierzonym w Ujgurów.

jjf/ChurchMilitant.com