Zdaniem byłego europosła Polskiego Stronnictwa Ludowego, Andrzeja Grzyba, ludowcy nie powinni startować w wyborach parlamentarnych pod szyldem Koalicji Europejskiej. 

"Obowiązuje decyzja wielkopolskich struktur Stronnictwa, że jesienią powinniśmy startować pod własnym szyldem"-wskazał polityk, który kieruje wielkopolskimi strukturami ugrupowania. 

Andrzej Grzyb startował do Parlamentu Europejskiego z wielkopolskiej listy KE. Z ponad 51 tysiącami głosów poparcia uzyskał trzeci wynik, za Ewą Kopacz (PO) i Leszkiem Millerem (SLD) i po 10 latach pracy w europarlamencie nie zdobył mandatu.

"Było to za mało. Zaważyło to, że byłem dopiero na trzecim miejscu. Ponadto na liście było dwóch byłych premierów. Zawsze mówiłem, że ta lista to jest strefa śmierci"-powiedział były już europoseł. W ocenie polityka, PSL mogło stracić część wyborców wskutek frustracji "związanej z ideologiczną narracją, która miała miejsce w trakcie kampanii wyborczej”. Szef wielkopolskich ludowców wskazał na cztery powody, które mogły przyczynić się do zmniejszenia się elektoratu partii. W tym kontekście wymienił deklarację LGBT+ podpisaną przez prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, "nieakceptowalną i szkodliwą wielce wypowiedź Jażdżewskiego", dalej "niezbyt fortunną wypowiedź Włodzimierza Cimoszewicza w sprawie zwrotu mienia bezspadkowego ofiar Holokaustu". Z kolei manifestacja ruchów LGBT+ w Gdańsku była tym, co, zdaniem Grzyba, "dobiło" PSL. 

W ocenie polityka, wytworzona podczas kampanii atmosfera uderzyła w podstawowe uczucia religijne i prawa osób wierzących.

"To miało ogromny wpływ na temperaturę tej kampanii, a partia rządząca bardzo dobrze wykorzystała mechanizmy reakcji społecznej, jeżeli na przykład przed terminem głosowania ludzie otrzymali decyzję o przyznaniu 13. emerytury"-ocenił. 


yenn/PAP, Fronda.pl