Pułkownik Ryszard Bieszyński, były esbek przejęty przez służby specjalne III RP, wygrał w ostatnich czasach kilka procesów sądowych z dziennikarzami opisującymi jego działalność. Kilka tygodni temu za tekst, który rzekomo narusza dobre imię byłego esbeka, skazany został Jerzy Jachowicz. Takie same problemy ma dziennikarka „Gazety Polskiej” Dorota Kania. W lutym została ona skazana za tekst opisujący rolę Bieszyńskiego w zatrzymaniu prezesa Orlen, Andrzeja Modrzejewskiego. Opisywała również działania esbeka związane z procesem ekstradycyjnym Edwarda Mazura.

 

Sprawa Doroty Kani, podobnie jak skazanie Jachowicza za jego felieton, budzi oburzenie i niesmak. Nie tylko dlatego, że po raz kolejny sąd przyznaje, że opisywanie czyjejś działalności (prawdziwości faktów nikt nie podważał) jest naruszaniem jego dóbr osobistych, ale również dlatego, że w obronę byłego esbeka włączył się m.in. minister sprawiedliwości. Proces jaki Kani wytoczył Bieszyński skończył się bowiem oddaleniem sprawy w 2009 roku w związku z niestawianiem się powoda i jego adwokata. Jednak prokurator generalny Andrzej Czuma w 2009 roku wniósł o kasację w tej sprawie do Sądu Najwyższego. SN uznał, że sprawę należy zacząć od początku. Tym razem esbek znalazł czas na proces i pogrążył dziennikarkę.

 

Jednak to nie koniec skandalicznych zdarzeń w tej sprawie. Dorota Kania złożyła do Prokuratora Generalnego wniosek o złożenie kasacji w jej procesie. Opinię w tej sprawie wydała prokurator, która jest częstym bohaterem tekstów dziennikarki. Kania opisywała ją w związku z aferą Rywina, sprawą Krzysztofa Olewnika czy awansów w prokuraturze. Opinia była do przewidzenia – Prokuratura Generalna nie zgodziła się na wystąpienie o kasację.

 

W związku ze skandalicznym procesem i wyrokiem sądu Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP wystosowało apel do Rzecznika Praw Obywatelskich o interwencję. - Chcemy zwrócić uwagę Pani Rzecznik na szereg wątpliwości, które wyrok ten i samo postępowanie sądowe budzi. Podczas procesu sąd odmówił przesłuchania niektórych świadków - osób, które mogły mieć wpływ na redakcję tekstu red. Kani. Jednocześnie sam paragraf 212 i jego stosowanie w Polsce wobec dziennikarzy budzą wiele kontrowersji i są nader dyskusyjne. Zwracamy też uwagę na trudną sytuację, w której w obliczu procesu znalazła się sama redaktor Kania. Nowy wydawca tygodnika „Wprost”, wbrew dobremu i ogólnie przyjętemu zwyczajowi, nie zapewnił jej adwokata, w związku z czym musiała się bronić sama – pisze do RPO Wiktor Świetlik, szef CMWP SDP.

 

Stanisław Żaryn