Rozkręca się publiczna jatka pomiędzy Gazetą Wyborczą a wydającą ją spółką Agora. Dziś do pieca postanowił dorzucić w swoim niezrównanym, stonowanym stylu niezastąpiony Adam Michnik. Było o marcu 1968 roku, o stanie wojennym, o opluwaniu, podłości czy „zajadłości pożytecznych idiotów”, ot, zwykły dzień na Czerskiej.

Po wczorajszym oświadczeniu zarządu Agory, będącym z kolei odpowiedzią na tekst opublikowany wcześniej w Wyborczej przez Michnika i Kurskiego, dziś naczelny zdecydował się na solowy występ na łamach swego medialnego dziecka z krwistoczerwonym logo nad tytułem.

Na wstępie Michnik stwierdził, że „manifest” członków zarządu Agory „nasycony jest retoryką dobrze znaną z przeszłości - zamiast argumentacji mamy opluskwianie adwersarzy. Czytelnik i słuchacz mają wiedzieć przede wszystkim, że adwersarz jest łajdakiem i kanalią, pazerną na pieniądze. W tym stylu opluwa się Jarosława Kurskiego i Jerzego Wójcika”.

Autorzy oświadczenia Agory stosują „metody podłe”, „sięgają po chwyty z czarnej propagandy Marca 1968 r.” czy „z kampanii antysolidarnościowych w epoce stanu wojennego” – rozkręcał się dalej „świecki święty” jak nazywał Michnika Kazimierz Kutz. I relacjonował, jak to nie może opędzić się od ludzi pytających go o to, czy członkowie zarządu Agory „robią to na zlecenie wiadomego obozu politycznego, czy też to po prostu osobista zajadłość "pożytecznych idiotów".

Znany wojownik przeciwko lustracji i dekomunizacji nie cofnął się również przed wbiciem szpileczki w kierunku zamieszkałej w Waszyngtonie byłej prezes Agory, znanej z występów przed sejmową komisją ds. afery Rywina, Wandy Rapaczyński. Naczelny Wyborczej skonstatował, że próby przypisywania jej w oświadczeniu Agory sukcesu subskrypcyjnego to w najlepszym wypadku objaw skrajnego „lizusostwa”.

Adam Michnik postanowił też przypomnieć własnym wydawcom ich miejsce w szeregu, pisząc, iż: „Agora powstała po to, aby być zapleczem materialnym dla Wyborczej, a nie po to, by nią rządzić”. Redaktor, który nazwał kiedyś komunistycznego siepacza Czesława Kiszczaka „człowiekiem honoru” zaznaczył również, że „jeśli autorzy manifestu” „mają choćby krztynę honoru i kroplę oleju w głowach, powinni wyciągnąć z tego wnioski” i skonkludował, że „nie będzie zgody na to, by o losie „Wyborczej" decydowali ludzie o kompetencjach i kwalifikacjach moralnych autorów manifestu”.

Wcześniej do oświadczenia zarządu Agory odnieśli się też wicenaczelny GW Jarosław Kurski oraz zwolniony z funkcji dyrektora wydawniczego Jerzy Wójcik, pisząc, że nie zamierzają „zniżać się do odpowiedzi na poziomie zaproponowanym przez Zarząd” oraz zarzucając mu chwytanie się „dezinformacji i insynuacji” oraz „obrzucanie błotem”.

Wygląda na to, że cała impreza dopiero się rozkręca, z pewnością warto dokupić popcorn.

 

ren/wyborcza.pl