Kanclerz Austrii Werner Faymann, bronił dziś decyzji o przyjmnowaniu uchodźców napływających na Węgry. Jak zwykle w tej sprawie wyglądają tłumaczenia - chodzi o "względy humanitarne".

Faymann ostro skrytykował postawę rządu Węgier, zarzucając mu niesłowność i wywoływanie chaosu.

– Decydująca kwestia była taka: czy Austria otworzy graniczny szlaban przed tymi prześladowanymi ludźmi, czy zostawi granicę zamkniętą. Austria nie zostawia prześladowanych ludzi samym sobie – zaznaczył w rozmowie z dziennikiem "Oesterreich". Jak dodał, równie ważne było, że podobną deklarację złożyły Niemcy.

Oczywiście skrytykował także premiera Węgier Viktora Orbana.

– Orban powiedział mnie i (kanclerz Niemiec Angeli) Merkel, że chodzi o nie więcej niż 4 tys. (uchodźców), w co nie wierzyłem od samego początku. Zdjęcia mówią więcej niż tysiące moich słów. Ktoś, kto najpierw twierdzi, że rozwiąże problem uchodźców za pomocą drutu kolczastego, a potem wywołuje taki chaos, ten pod względem politycznym się zdyskwalifikował – mówił.

Budapeszt poczuł się sprowokowany do odpowiedzi, w związku z czym sekretarz stanu w węgierskim MSZ Levente Magyar powiedział, że Faymann „odreagowuje na węgierskim rządzie i premierze gniew, któremu sam jest winien przez własną niezdolność do działania w sprawie kryzysu migracyjnego”.

Kolejnym zarzutem skierowanym w stronę Faymanna było pozowanie na "obrońcę uchodźców", a po cichu wywieranie nacisków na inne kraje, by wszelkimi sposobami powstrzymały napływ migrantów do Austrii. Jego zdaniem ostatnia wypowiedź Faymanna to jedna z wielu, które mają przedstawić Węgry w złym świetle, a to – według niego - nie służy relacjom obu państw.

Tag/Tvp.info