Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jakie konsekwencje będzie miał fakt zawieszenia przez USA przestrzegania układu INF?

Andrzej Talaga, „Rzeczpospolita”: Ta decyzja może nie mieć żadnych praktycznych konsekwencji dlatego, że Amerykanie nie wspominają o tym, że będą zamieszać w Europie rakiety o szerszym zasięgu, a strona rosyjska deklaruje, że jeżeli Amerykanie nie będą ich rozmieszczać to i ona zachowa się tak samo.  

Co to znaczy w praktyce?

W praktyce to znaczy, że Amerykanie nadal nie będą mieli rakiet szerszego zasięgu w Europie, a Rosja tego typu rakiety ma i swoim zasięgiem spokojnie obejmują kilka europejskich państw. Natomiast sytuacja będzie o tyle korzystniejsza, że strona zachodnia będzie mogła w razie pogorszenia sytuacji takie rakiety rozmieścić, do tej pory traktat jej to uniemożliwiał. 

"Jeśli traktat INF upadnie, będzie to oznaczało koniec epokowego porozumienia, zgodnie z którym, po raz pierwszy w historii, dwaj zimnowojenni rywale zgodzili się zniszczyć część swoich nuklearnych arsenałów" - pisze "Washington Post". Czy opinia amerykańskiej gazety może być zasadna? 

Koniec pewnej epoki już nastąpił. Świat nie pasuje już do traktatów, które zostały zawarte w okresie zimnej wojny, tym bardziej dotyczy to też rakiet średniego zasięgu. Nie jest tak, że z racji tego, że ten traktat zostanie wypowiedziany, to ryzyko wojny wzrośnie. Rosjanie mają takie rakiety, mogą uzbroić je w głowice nuklearne, ale nie muszą. Trudno mi zgodzić się z dramatycznym tonem, który towarzyszy tej wypowiedzi, ponieważ jest on mało adekwatny do sytuacji. Traktat jest łamany od dziesięciu lat, stąd nie ma teraz żadnego powodu by sądzić, że będzie gorzej niż było, choćby osiem lat temu. 

W sobotę prezydent Władimir Putin ogłosił, że Rosja wstrzymuje swój udział w traktacie INF w odpowiedzi na działania USA. Zalecił również zaprzestanie przez resorty obrony i dyplomacji prób inicjowania rozmów z Waszyngtonem na temat tego układu. Czy to zaskoczenie? I  jak można wstrzymać się od czegoś czego się nie przestrzegało? Czy może jednak Rosja robiła co mogła by przestrzegać tego porozumienia?

Rosja nie starała się przestrzegać tego traktatu, świadczy o tym choćby fakt, że istnieją wyrzutnie typu Iskander-K. Te rakiety z całą pewnością mają zasięg powyżej 500 km. Takie trzymanie przez Rosjan drugiej strony w szachu było zachowaniem niegodnym. 

Rosja dobrze rozgrywa sprawę, grając w tym momencie straszeniem eskalacją. Eskalacja natomiast nie jest potrzebna, gdyż Rosja już jest w posiadaniu tych rakiet.

Putin podczas spotkania z ministrami spraw zagranicznych i obrony powiedział, że Rosja rozpocznie prace nad stworzeniem nowych pocisków, w tym naddźwiękowych. Czy szykuje się nowy wyścig zbrojeń? 

Nie szykuje się żaden nowy wyścig zbrojeń, bo Rosji na to nie stać. Rosjanie działają racjonalnie, to znaczy maksymalnie wykorzystują, to co mają nie pozwalając na to, co doprowadziło do upadku związku Sowieckiego (czyli nadmierne wydatki na wyścig zbrojeń). Proszę sobie przypomnieć słynną konferencję, na której Putin pokazywał nowy system zbrojeń, w tym rakiety hipersoniczne, które były wycelowane w coś, co przypominało Florydę. Po wnikliwym przeszukaniu internetu okazało się, że był to inny system obecnie już posiadanej przez nich broni. 

O czym to świadczy?

Rosji nie stać na gwałtowną przebudowę swoich technologii. Rosjanie robią inną rzecz, bardzo dobrze i skutecznie wykorzystują to co mają, na przykład przygotowując nowe rozwiązania taktyczne dla posiadanej przez siebie broni i to daje jej militarną siłę w Europie. 

Czyli żadnego wyścigu zbrojeń nie musimy się obawiać?

Nie bałbym się żadnego wyścigu zbrojeń, który w jakikolwiek sposób mógłby być porównywalny z czasami zimnej wojny. Jeśli już mielibyśmy mieć do czynienia z wyścigiem zbrojeń, to nie między Amerykanami a Rosją, a między USA a Chinami, bo oba te państwa na to stać. 

Dziękuję za rozmowę.