Tomasz Wandas, Fronda.pl: Prawo i Sprawiedliwość wprowadziło w pilnym trybie korektę ustawy o IPN. Premier Mateusz Morawiecki wystąpił do marszałka Sejmu o głosowanie jeszcze w środę i tak się stało. Dlaczego rząd  zadziałał w tej sprawie w tak ekspresowym tempie?

Andrzej Talaga: Sytuacja ta pokazuje, że premier Morawiecki ma realną władzę w partii i potrafi doprowadzić do tak gwałtownego zwrotu akcji. Po drugie, rządzący najwidoczniej zrozumieli skalę problemu, która jest porażająca! Nie tylko źle o nas mówiono, ale nawet administracja amerykańska na najwyższych szczeblach postrzegała to jako fundamentalny problem w dyplomatycznych relacjach z Polską.

Nie przełożyło się to na relacje wojskowe, czy na jakikolwiek bojkot, jednak z najwyższych szczebli płynęły do nas sygnały, że jest to problem strategiczny, który musi zostać rozwiązany.

Prasa izraelska mówi o sukcesie premiera Netanjahu i ugięciu się Polski. Czy rzeczywiście tak to wygląda? Kto faktycznie wygrał politycznie?

Nie można powiedzieć, że Polska zyskała na tej sytuacji, gdyż na niej traciliśmy. W tym momencie możemy jedynie powiedzieć, że przestaliśmy tracić. Strona izraelska oczywiście zyskała, gdyż narzuciła nam swoją narrację. Oczywiście nie wszystkie środowiska żydowskie prowadzą narrację, że za Holocaust odpowiadają nie tylko Niemcy, ale i inne kraje. W takiej sytuacji jaka się wytworzyła rząd nie mógł postąpić inaczej, dalsze brnięcie tą drogą doprowadziłoby do katastrofy. Niestety trzeba przyznać - przegraliśmy.

Styczniowa nowelizacja ustawy o IPN skomplikowała nasze relacje zagraniczne, więc uznaliśmy, że trzeba to zmienić. Reakcja Izraela była najmocniejsza i nieco nas zaskoczyła – przyznał dziś Ryszard Terlecki. Czy przyznanie się przez szefa klubu PiS do kompromitacji jest potrzebne? I czy ta nowelizacja przyniesie zamierzony skutek?

Ta nowelizacja nie przyniesie zamierzonego skutku, ponieważ nie wprowadza niczego nowego. Można będzie niby teraz pozwać z powództwa cywilnego każdego, kto obraża Polskę, jednak można było zrobić to też wcześniej, stąd kompletnie nie zostanie wprowadzona żadna nowa jakość. W polityce czasem dobrze jest przyznać się do błędu, podjąć refleksję po to by ruszyć do przodu. Polska nie jest mocarstwem atomowym czy gospodarczym, zatem nie może sobie pozwolić na pogorszenie relacji z naszym czołowym potencjalnym obrońcą - byłoby to postępowanie samobójcze. Tu nie chodzi o to kto ma rację, a ma ją Polska. Kłamstwo na temat naszego kraju powinno być penalizowane, jednak my nie mamy mocy, aby wprowadzić to na agendę prawną.

Jak Pan odebrał przyznanie się to kompromitacji przez szefa klubu PiS? Czy to nie rzadkie wśród polityków?

Nie wiem, jakie ma to znaczenie w sensie politycznym, jak przełoży się na stosunki wewnętrzne w PiSie, bo tego nie śledzę. Z pewnością dobrze świadczy to o panu marszałku Terleckim. Wszyscy popełniamy czasem rzeczy kompromitujące i jeśli ktoś potrafi to dostrzec i przyznać się do błędu, to chwała mu za to.

Chwilę po ogłoszeniu decyzji o podpisaniu ustawy, wspólne oświadczenie wydali premierzy Polski i Izraela. „Zgadzamy się, że określenie "polskie obozy śmierci" jest niewłaściwe i zdejmuje odpowiedzialność z barków niemieckich” - powiedział Benjamin Netanjahu. Jeszcze niedawno premier Izraela w mocnych słowach atakował polski rząd w tej kwestii, skąd może wynikać ta zmiana tonu premiera Izraela?

Nieprawdą jest, że takie było stanowisko Izraela. Premier Netanjahu dokładnie popierali polskie stanowisko w kategorii obozów. Jasno stali oni na stanowisku, że nie ma żadnych polskich obozów - stworzyli je Niemcy. Wielokrotnie było to podnoszone przez władze Izraela i taka była ich oficjalna linia, która zmieniła się w agresywną, po tym jak w izraelskim mniemaniu Polska mogłaby penalizować badania na temat Holocaustu. Nastąpił dziś zatem powrót do stanu poprzedniego w nieco zepsutej atmosferze. Nie ma żadnego sukcesu, żadnego kroku naprzód, jest krok wyłącznie do tego co już było. Izrael ma takie stanowisko jakie miał przez kryzysem, a Polska musiała się wycofać.  Premier Izraela uznał wycofanie się z penalizacji określenia „polskie obozy koncentracyjne” za wystarczające do tego, by wrócić do status quo.

Czy problem szkalowania Polski zostanie rozwiązany choć małym stopniu przynajmniej wewnątrz kraju?

To nie PiS rozpoczął działanie w tym kierunku, zrobiła to już poprzednia władza PO-PSL. Natomiast to co my możemy teraz zrobić, to nie „kłaść uszu po sobie” po tym, co się stało, tylko stworzyć obywatelskie ośrodki tropienia takich określeń i pozywania ludzi ich używających do sądów, na całym świecie, w sposób masowy. Tylko taka linia w wyniku tej nowelizacji nam pozostała.

Dziękuję za rozmowę.