"Słabnie pozycja szefa PO Grzegorza Schetyny, który stawiał nie na zwycięską Małgorzatę Kidawę-Błońską, tylko na przegranego Jacka Jaśkowiaka. Wracający do gry na krajowym boisku Donald Tusk otwarcie domaga się usunięcia Schetyny" - pisze Andrzej Stankiewicz w komentarzu po prawyborach w Platformie Obywatelskiej.

 

Stankiewicz przekonuje, że Schetyna ma przeciwko sobie nawet swoich dawnych zwolenników. "Seria porażek, której towarzyszy całkowity brak pomysłu Schetyny na Platformę i odebranie PiS władzy, doprowadziła do tego, że odwróciła się od niego spora część wyborców opozycji i działaczy PO. Opuścili go nawet jego dawni sojusznicy, tacy jak Borys Budka, Rafał Grupiński, czy Marcin Kierwiński" - twierdzi.

Według autora Schetyna próbował wszelkimi sposobami namówić do startu w prawyborach kogokolwiek, tak, by ktoś wystąpił przeciwko Kidawie-Błońskiej. Kidawy bowiem Schetyna nie chciał - stawiał na Jaśkowiaka, a Kidawę wymyślił jako "narzędzie" przed wyborami parlamentarnymi oraz jako pewen wariant na wypadek rezygnacji Tuska.

"W ostatniej chwili Schetyna przekonał prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, któremu nieliczni już we władzach PO schetynowcy pomagali w kampanii przeciw Kidawie. W tym sensie druzgocące zwycięstwo Kidawy jest porażką Schetyny" - pisze publicysta "Onetu".
"Na Schetynie Tusk postawił krzyżyk. Biorąc pod uwagę nastroje w szeregach PO, których ilustracją są wyniki prawyborów, może to być krzyżyk decydujący" - uważa Stankiewicz.

W jego ocenie Tusk starta siębudować szerokie zaplecze: stawia nie tylko na Kidawę, w przeszłości rzeczniczkę jego rządu, ale także na szefa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza; ma swoich ludzi także w otoczeniu Szymona Hołowni.

bsw/Onet.pl