Portal Fronda.pl: Niemiecki dziennikarz i ekspert ds. Rosji, Borys Reitschuster ujawnił działanie w Niemczech tajnej armii dywersantów sterowanej przez Kreml.

Andrzej Łomanowski: W Niemczech są rzeczywiście takie osoby i wielokrotnie podnoszono tę kwestię. Takie dane przedstawiła m.in. żona byłego ministra Radosława Sikorskiego, Anna Applebaum. Wynika z nich, że w Niemczech jest największe audytorium dla rosyjskich telewizji, nadających zarówno po niemiecku, jak i angielsku. Są to efekty niemieckiej polityki imigracyjnej. Na początku lat 90. Niemcy prowadzili akcję powrotu rodaków z Kazachstanu czy też dawnego Związku Radzieckiego, to jednak w mniejszym stopniu. W większym stopniu są to imigranci, którzy w latach 90. napłynęli do Niemiec z Rosji lub innych części byłego ZSRR, dostając prawo pobytu w Niemczech. Jest to dość zwarta grupa, która również nie bardzo chce się zasymilować. Generuje to różnego rodzaju problemy, bo w skład tej grupy wchodzą np. hakerzy, ale i duże zaplecze agentów dawnej Stasi, a najlepszy przykład to ludzie pracujący dla Gazpromu. Wszystko to przeplata się za sobą. Należy mieć nadzieję, że niemieckie służby nad tym panują. Trudno cokolwiek na ten temat powiedzieć, ponieważ ta grupa w Niemczech jest bardzo amorficzna, bez wyrazistych przedstawicieli politycznych i te dane funkcjonują na podstawie odruchów społecznych zaobserwowanych przez socjologów w różnych badaniach na ten temat.

Borys Reitschuster informuje również, że wywiad RFN zdaje się tym nie przejmować

Niemcy były w latach 90. drugim przystankiem dla osób z terenów byłego ZSRR, robiących interesy. U schyłku lat 80. wyżsi oficerowie zachodniej grupy wojsk radzieckich nawiązali tam swoje kontakty biznesowe i je utrzymali. Symbolem tego stał się pierwszy minister obrony Rosji, Paweł Graczow zwany „Pasza Mercedes” z powodu łapówek, które brał oraz zamiłowania do drogich, niemieckich samochodów. Ci rosyjscy oficerowie nadal robili interesy z Niemcami, choć już nie w ramach NRD, lecz w ramach Zjednoczonych Niemiec. Pojawiła się też cała grupa niemieckich oficerów, głównie ze Stasi, robiących niebywałe interesy chociażby z Gazpromem, jeden z nich do tej pory jest tam jednym z najbardziej zaufanych ludzi. Efektem zaangażowania tej grupy po stronie rosyjskiej jest również pojawienie się byłego kanclerza Niemiec, Gerharda Schroedera w szeregach prorosyjskich polityków. Również we Francji Rosja ma silne zaplecze, głównie zbudowane przez Francuzów, którzy zaangażowali się za pieniądze po stronie Rosji. W Niemczech natomiast takie zaplecze tworzą rosyjskojęzyczni obywatele Federacji. Ta grupa jest również dość silna ekonomicznie. Także w Czechach pojawiają się tacy ludzie. Po Czechosłowacji Czesi odziedziczyli duży budynek przy ulicy Twerskiej w centrum Moskwy, tzw. „Cieskij dom”. Znajduje się tam dość tania restauracja z bardzo dobrym czeskim piwem. Młodzi Czesi przyjeżdżający z Pragi przestrzegali mnie, by tam nie chodzić, ponieważ w tym miejscu zbierają się Czesi i Słowacy, dla których Moskwa jest ojczyzną. Świadczy to o tym, że ta grupa istnieje i trzyma się całkiem nieźle także u naszych południowych sąsiadów.

Także do Polski wciąż napływają ostrzeżenia dotyczące wzmożenia rosyjskich prowokacji przed szczytem NATO w Warszawie.

Ta sprawa jest znana od dawna. Są to nie tylko prowokacje, ale również dyplomatyczne naciski ze strony Rosji. Spotkanie rady Rosja-NATO w Brukseli zostało wykorzystane przez stronę rosyjską. Rosja bowiem chce od Zachodu gwarancji, że ewentualne wzmocnienie sił zbrojnych NATO na wschodniej lub północno-wschodniej flance, co dotyczy Państw Bałtyckich oraz Polski; albo w ogóle nie nastapi, albo będzie najmniejsze z możliwych (na przykład zostanie tam wysłany jednego lub kilku sierżantów). Jest to bardzo wyraźny sygnał, który Rosja przesłała w czasie obrad rady Rosja-NATO. Pytanie dla Polski brzmi: jakie inne działania dyplomatyczne podejmie Rosja i z jakim skutkiem? To, że będą próby podminowania szczytu NATO w Warszawie, jest pewne. Rosja użyje wszelkich środków, legalnych, półlegalnych czy nielegalnych, by doprowadzić do jego porażki i nieprzyjęcia żadnych decyzji dotyczących wzmocnienia sił NATO. Niemal od początku tego roku koncentrują się na tym, aby ten szczyt podminować. Z jakim skutkiem- o tym dowiemy się w lipcu, natomiast pośrednie oznaki wskazują, że praca nad tym jest bardzo intensywna.

Rozmawiała: Joanna Jaszczuk