"Wszyscy, którzy zachowali gaullistowską wizję Francji w latach 1940–1945 czują się teraz reprezentowani przez Front Narodowy. Przeciwnicy Marine Le Pen bez przerwy robią jej prezenty. Daruje jej się temat obrony laickości, tożsamości narodowej, wręcz narodu. W ten sposób w końcu Le Pen dojdzie do władzy" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Alain Finkielkraut, ceniony francuski pisarz i filozof.

Jak wyjaśnia intelektualista, inne partie, a lewica zwłaszcza, nie wyszły naprzeciw poczucu niepewności kulturowej Francuzów. "Francja rzeczywiście zmieniła się z powodu masowej i niekontrolowanej imigracji nie do poznania. Wielu Francuzów to niepokoi i Le Pen jako jedyna wychodzi na przeciw tym obawom" - mówi Finkielkraut, dodając, że problem jest szerszy - dotyczy całej Europy.

"Teraz się rozstrzyga, czy nasza cywilizacja przetrwa czy zniknie utopiona w wielkim kotle globalizacji i imigracji" - przekonuje.

Finkielkraut wyjaśnia, że oddanie tych pól Le Pen to wynik "ideologii radykalnego antyfaszyzmu i antyrasizmu". On sam ustrzegł się przed tą ideologią, dzięki wpływom myślicieli z Europy Środkowej, a zwłaszcza Czesława Miłosza. "Miłosz domaga się prawa do analizowania historii w kategoriach cywilizacyjnych. Otóż to prawo od czasów Hitlera w Europie Zachodniej zostało nam odebrane. W ten sposób pozostajemy ślepi na rzeczywistość, która przecież jest coraz groźniejsza" - mówi Finkielkraut.

Jak wskazuje, Europa jest ślepa - nie widzi, że islam to nie tylko religia, ale i cywilizacja.

Myśliciel przekonuje zarazem, że Le Pen przegra wybory ze względu na swoją niechęćdo Unii Europejskiej. Francuzi są wprawdzie zawiedzeni Unią, ale nie do tego stopnia, by porzucać euro czy dokonywać Frexitu. Tego nie będzie.

kk/rzeczpospolita