Atak separatystów nastąpił ok. godz. 15 czasu polskiego, między Donbasem a Ługańskiem. Jest to region, gdzie wcześniej zestrzelono kilka ukraińskich samolotów wojskowych. Najprawdopodobniej słabo wyszkoleni rebelianci pomylili maszynę cywilną z transportowcem ukraińskiej armii. W pewnym momencie nawet chwalili się swoim wyczynem w Internecie, ale potem przechwycili czarne skrzynki i zapadli się pod ziemię.

Czy Rosja pomagała w zamachu?

Jest niemal pewne, że do tragedii doszło przy czynnym współudziale Rosjan. Aby zestrzelić samolot na pułapie 10 km potrzebne są albo myśliwce, albo nowoczesny system rakiet ziemia-powietrze, którym dysponuje tylko rosyjska armia, a nie słabo wyposażeni separatyści. Na pokładzie samolotu znajdowało się kilkadziesiąt dzieci, 154 Holendrów, 27 Australijczyków, 23 Malezyjczyków, Brytyjczycy, Niemcy, Belgowie oraz obywatele innych krajów.

Społeczność międzynarodowa domaga się niezależnego śledztwa, ale nie jest pewne, czy zostanie ono uruchomione. Podobnie było przecież z katastrofą pod Smoleńskiem, gdzie zamach był jedną z hipotez, a Rosjanie do dziś utrudniają postępowanie. Ponadto to już druga maszyna linii malezyjskich, która spada w ostatnim czasie. Losy poprzedniego samolotu, który rozbił się nad Oceanem Indyjskim wciąż nie są znane.

Atak na pasażerskiego Boeinga lecącego z Holandii do Malezji nie jest niestety pierwszą katastrofą tego typu w historii. Podobne przypadki zdarzały się wcześniej i były przeważnie wynikiem omyłkowych decyzji, bądź ataków terrorystycznych.

Największym dotychczasowym grzechem Rosjan, obok niewyjaśnionej katastrofy smoleńskiej, było zestrzelenie przez sowiecką armię koreańskiego Boeinga 747 nad Sachalinem we wrześniu 1983 r. Zginęło wówczas 269 osób, w tym 105 z Korei Południowej, 62 Amerykanów, 28 Japończyków i obywatele innych nacji.

Samolot odbywał lot z Nowego Jorku do Seulu, z międzylądowaniem na Alasce. Z niewiadomych przyczyn zboczył jednak z kursu i został przechwycony przez cztery radzieckie myśliwce, które śledziły w tym czasie szpiegowską maszynę należącą do armii USA. Rosjanie myśleli, że naruszając rosyjską przestrzeń powietrzną, na radarach mają szpiegowskiego Boeinga, wysłali więc dwa inne myśliwce, które po oddaniu strzałów ostrzegawczych odpaliły rakiety ziemia-powietrze, po rozkazie z ziemi.

Urzędujący wówczas prezydent Ronald Reagan nazwał zdarzenie aktem barbarzyństwa i zbrodnią przeciwko ludzkości. Pogłębiło to izolację Rosji w wyniku zimnej wojny, a samoloty Aerofłotu dostały zakaz wykonywania lotów nad terytorium Stanów Zjednoczonych. Czarną skrzynkę maszyny przekazał dopiero Koreańczykom Borys Jelcyn w 1992 r.

Świat pomyłek

Gdy nad Europą w godzinach szczytu krąży 10 tys. samolotów nie trudno jednak o pomyłki. Zarówno elektroniczne systemy nawigacyjne, automatyczne piloty samolotów, podejmowane decyzje, czy zwykła ludzka zawodność, mogą stać się przyczynami tragedii.

W przypadku katastrofy nad Sachalinem okazało się, że piloci nadmiernie zaufali systemom automatycznego sterowania i większość czasu spędzili w… przedziale I klasy, gdzie podróżowali ich znajomi. Mogli więc zignorować sygnały ostrzegawcze, które były wysyłane w ich kierunku. Z kolei Rosjanie najwyraźniej pomylili samolot pasażerski ze szpiegowskim. Pilot feralnego myśliwca, major Osipowicz, nie znał angielskiego i przyznał się, że chciał zdobyć sławę przejmując maszynę wroga. Miał jednak mało paliwa i obawiał się, że sprowadzenie samolotu na ziemie przy wsparciu kolegów pozbawi go wyłącznego splendoru. Ochoczo więc powitał rozkaz o ataku podany z centrum dowodzenia.

Tego rodzaju pomyłki nie są wyłącznie rosyjską specjalnością. Pięć lat później pomylili się sami… Amerykanie. Obiektem ataku stał się pasażerski samolot należący do Iranu. Na pokładzie Airbusa A300 leciało z Iranu do Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich 290 osób, 254 Irańczyków, 13 obywateli ZEA, 10 obywateli Indii i ludzie z innych krajów świata, w tym 66 dzieci i jeden Włoch.

Ataku nad wodami Zatoki Perskiej dokonał krążownik US Army USS Vincennes. Atak nastąpił w niedzielę 3 lipca 1988 r. o godz. 10.17 czasu lokalnego. Patrolujący wody krążownik gonił irańskie kutry, chroniąc tankowce z Kuwejtu przed Irańczykami i Irakijczykami prowadzącymi między sobą wojnę. Amerykanie myśleli, że pojawiający się na radarach samolot to irański F-14 Tomcat. Odpalili więc rakiety typu ziemia-powietrze w kierunku samolotu, doprowadzając do tragedii.

Irańczycy odczuli ten atak, jako próbę zmuszenia ich do podpisania rozejmu z Irakiem. Międzynarodowe śledztwo wykazało jednak, że Amerykanie dziesięciokrotnie próbowali nawiązać kontakt radiowy z irańską maszyną. Piloci jednak myśleli, że to zapytanie do innego samolotu znajdującego się wówczas w powietrzu. Niemniej dowództwo okrętu było krytykowane za zbyt pochopne działanie, co mógł usprawiedliwiać jedynie fakt, że wcześniej dochodziło do incydentów z obcymi samolotami w tym regionie. W efekcie rząd USA w 1996 r. wypłacił rządowi Iranu 61,8 mln dolarów odszkodowania, a sprawa zakończyła się polubownie.

Terroryści bez usprawiedliwienia

Najbardziej bulwersujące są jednak celowe i długo planowane działania zmierzające do pozbawienia życia niewinnych ofiar przez organizacje terrorystyczne. Tego typu zamachy nie znajdują żadnego usprawiedliwienia i są bezwzględnie potępiane przez społeczność międzynarodową. Na pierwszy rzut oka wydaje się jednak, że w przypadku tragedii na Ukrainie, nie mamy do czynienia z takim przypadkiem, choć wszystko wyjaśni śledztwo.

Największymi zamachami terrorystycznymi na samoloty pasażerskie w historii był głośny zamach Libijczyków na amerykańskiego Boeinga 747 nad szkockim Lockerbie w 1988 r. oraz katastrofa podobnego samolotu linii Air India z 1985 r.

W grudniu 1988 r. dwaj Libijczycy skonstruowali i przemycili na pokład bombę ukrytą w radiomagnetofonie. Bomba została umieszczona w bagażu, który dotarł na pokład samolotu linii Pan American, lecącego z Londynu do Nowego Jorku. W eksplozji nad Szkocją zginęło 259 pasażerów (głównie Amerykanów i Brytyjczyków) oraz 11 mieszkańców miasta.

Sprawcami okazali się dwaj agenci libijskiego wywiadu Abdelbaseta Ali Mohmed Al. Megrahi oraz Al Amin Khalif. Miał to być odwet za zbombardowanie przez Amerykanów Trypolisu i Bengali w kwietniu 1986 r, w którym o mało nie zginął pułkownik Kadafi. Początkowo Libia nie godziła się na rozmowy, ale po nałożeniu sankcji gospodarczych przez ONZ na ten kraj i naciskowi społeczności międzynarodowej rząd libijski podpisał ugodę, biorąc na siebie odpowiedzialność za zamach. Wypłacono po 10 mln dolarów odszkodowania za każdą z ofiar, a sankcje anulowano.

Z kolei w przypadku Air India, zginęło 329 osób, przeważnie Kanadyjczyków i Brytyjczyków. Maszyna eksplodowała u wybrzeży Irlandii, lecąc z Montrealu do New Dehli. Na pokładzie eksplodowały ładunki wybuchowe. Za zamachem stali separatyści – sikhowie z organizacji Babbar Khalsa. Zostali zatrzymani, osądzeni i skazani na kary dożywocia w Indiach.

Jak zachowają się rosyjskie władze nie wiadomo. Czy zgodzą się na międzynarodowe śledztwo? Doświadczenia z katastrofy smoleńskiej wskazują, że nie. Czy ugną się pod presją światowej społeczności? Brak determinacji w nakładaniu sankcji na Rosję nie wróży sukcesu. Zatem najpewniej możemy spodziewać się dezinformacji, zwalania winy za tragedie na Ukrainę oraz próby zdezawuowania całej sprawy. Chyba, że przeważy fakt, że zginęli obywatele Unii Europejskiej i Europa oraz Amerykanie wykorzystają ten incydent do własnych celów politycznych.

Tomasz Teluk