Tak, wiem, że ADHD (zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi) jest wpisany do rejestru chorób, ma odpowiedni numer statystyczny, a rzesze specjalistów zajmują się jego leczeniem. Okazuje się jednak, że jeden z czołowych specjalistów od tego schorzenia sam nie miał pewności, na ile istnienie ADHD podparte jest rzetelną wiedzą, a na ile to tylko wytwór mający poszerzyć rynek usług medyczno-farmaceutycznych - powiedział w 2009 roku prof. Leon Eisenberg, znany amerykańskiego psychiatry dziecięcego.

Dziś wypowiedź ta powraca budząc liczne kontrowersje. Bezspornie medyczna kwalifikacja zaburzenia lub zaburzenia domniemanego pociąga za sobą ogromne zyski dla koncernów farmaceutycznych, a także dla psychiatrów i psychologów, którym łatwiej jest przepisać lek niż prowadzić długotrwałe psychoterapie.

Czy zatem ADHD jest chorobą? "Myślę, że warto byłoby przyjrzeć się wynikom badań dotyczących tej choroby" - mówi dr Tomasz Witkowski autor książki "Zakazana psychologia". - "Może jest w tym ziarno prawdy, może naukowca pod koniec życia ruszyło sumienie, a może to był jedynie sposób, na to, by na starość zyskać nieco rozgłosu. Faktem jest, że Eisenberg w artykule naukowym napisanym krótko przed śmiercią zawarł wiele z tych przestróg, z których zwierzył się dziennikarzowi <Der Spiegla>".

"Mnie ta zdolność nauki do falsyfikacji uznanych faktów właśnie cieszy" - kontynuuje wypowiedź dr Witkowski. "Bo pokazuje dążenie nauki do prawdy, a nie opieranie się na dogmatach. Na tym polega wielkość nauki, że potrafi coś zakwestionować, zwątpić w coś, zapytać o to jeszcze raz. Na tym też często zasadza się jej ciągły postęp."

ToR/gazeta.pl