Metropolita gdański mówi KAI, że "Rok Miłosierdzia daje wspaniałą okazję, by zamknąć ten kazus. Przecież Bóg swoim miłosierdziem ogarnia ludzi i ich słabości: uległość grzechowi bądź wyrządzone krzywdy".

 Widziałbym więc, aby pan prezydent Wałęsa, jeśli czuje potrzebę serca i duszy, przeprosił tych, których skrzywdził, bądź nie powiedział pełnej prawdy, a jednocześnie wybaczył to wszystko, co teraz na niego spływa. A przede wszystkim, aby zaufał bożemu miłosierdziu za pośrednictwem św. Jana Pawła II, który darzył go zaufaniem i miłością. A byliśmy tego świadkami - wyjaśnia metropolita gdański, którego Lech Wałęsa jest diecezjaninem.

Abp Głódź przyznaje, że są środowiska, które do dziś są obolałe z powodu krzywd, jakich doznały od Wałęsy. Wyjaśnia, że gdyby nosił w sobie nutę żalu do niego, to mógłby do niektórych tych grup dołączyć. - Przecież różne rzeczy Wałęsa wygadywał przed moim przyjściem do Gdańska - dodaje.

- Ale później w obecności świadków, na plebanii kościoła Mariackiego przeprosił mnie. A miało to miejsce na spotkaniu z okazji 25. rocznicy przyznania mu Nagrody Nobla - mówi. Arcybiskup dodaje, że "Wałęsa powiedział wtedy: »bardzo przepraszam, gdyż do Księdza Arcybiskupa oddałem niepotrzebnie parę strzałów«. I podaliśmy sobie ręce. A świadkami tej sceny był ksiądz prymas i abp Tadeusz Gocłowski. A obecny tam Maciej Płażyński skonstatował: »ak znam Wałęsę, to po raz pierwszy on kogoś przeprosił«. Od tego czasu uważam sprawę za zamkniętą. Do dziś z Wałęsą jesteśmy w poprawnych relacjach".

Abp Głódź wspomina ponadto, że Wałęsa był jego pierwszym prezydentem i zwierzchnikiem sił zbrojnych, którego poznał w 1991 r., kiedy został mianowany biskupem i zaczynał odbudowywać Ordynariat Polowy. "A gdy składając prezydentowi wizytę - opowiada - przedstawiłem się, żartując: szeregowy Głodź, biskup polowy nominat, odpowiedział: a to ja jestem o dwa stopnie wyżej, kapral Wałęsa".

kol/media