Podczas konferencji #CEPAForum2015, podczas której wystąpił m.in. głównodowodzący wojsk US Army w Europie gem. Ben Hodges którego wystąpienie obszernie relacjonuje "Gazeta Polska", pojawiał się mapa. Widać na niej najbardziej zapalne punkty na mapie Europy. Jeden z nich znajduje się na pograniczu polsko-litewskim. Chodzi o tzw. przesmyk suwalski.

Gen. Hodges podczas konferencji przyznał, że "był naiwny, myśląc rok temu, że skoro wszystkie narody biorące udział w ćwiczeniach Atlancitc Resolve są państwami UE i NATO, to przemieszczanie wojsk pomiędzy nimi będzie proste niczym poruszanie się Międzystanową Autostradą 95 w USA”. Dodał, że mimo utworzenia tzw. szpicy, czyli Jednostki Zbrojnej Bardzo Wysokiej Gotowości -  Very High Readiness Task Force, "przekroczenie przez nią granicy między Polską a Litwą zajmuje dwa tygodnie”. 

Prezydent Estonii Thomas Hendrik Ilves przypomniał, że w czasach Zimnej Wojny istniał “przesmyk Fulda”, czyli okolice miasta Fulda we wschodnich Niemczech, które miały być wykorzystane do ewentualnej sowieckiej agresji na RFN. - Całość planowania NATO oparta była na obronie tego przesmyku. Dziś taką rolę pełni miasto Suwałki w Polsce, które jest mniej więcej tej samej wielkości co Fulda. To przesmyk, bo jest to około 70 kilometrów pomiędzy Białorusią a obwodem kaliningradzkim. Tylko granica dzieli tutaj Polskę od Litwy, a potem Łotwy i Estonii, więc jeśli ktoś chciałby odciąć dostęp do trzech państw bałtyckich, powinien zwrócić baczną uwagę na przesmyk suwalski – podkreślił polityk. Zapytał także, czy w tym kontekście nie powinno zwrócić się uwagi na obecność militarną Rosjan na Białorusi. 

Na odtajnionej mapie poza "przesmykiem suwalskim" za najbardziej zapalne punkty w Europie i jej najbliższym sąsiedztwie uznano Donbas oraz pogranicze turecko-syryjskie.

moh/niezalezna.pl, Gazeta Polska