- Wychodziliśmy z założenia, że sprawy ułożą się w końcu zgodnie z naszymi wyobrażeniami, że z Putinem można negocjować. Z dzisiejszego punktu widzenia musimy przyznać, że było wystarczająco dużo sygnałów alarmowych – wojna z Gruzją 2008, aneksja Krymu 2014, zamach za pomocą trującej substancji na Nawalnego, lecz zostały one przez nas błędnie zinterpretowane. Największy zarzut, który Republika Federalna musi samokrytycznie sobie samej postawić, to zlekceważenie tego, co mówiły wschodnie kraje UE" - powiedział Klingbeil w rozmowie z Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Klingbeil wyraził także niemieckie ambicje do pozostania siłą przywódczą w Europie.

- Jestem za silną Europą, w której Niemcy przejmą przywództwo - stwierdził.

- Putin musi wiedzieć, że jesteśmy w UE solidarni i jesteśmy gotowi do obrony każdego centymetra terytorium NATO - dodał.

Jego zdaniem Niemcy powinny objąć przywództwo w Europie nie tylko pod względem militarnym.

- Przykładem przywództwa była podróż Scholza z Macronem, Draghim i Iohannisem do Kijowa i zapowiedź, że Ukraina powinna uzyskać status kandydata do UE. Teraz w tym kierunku poszły inne europejskie kraje - stwierdził.

Klingbeil zapomniał jednak, że Scholz do Kijowa udał się ścieżką wydeptaną wielokrotnie przez Polskę i kraje bałtyckie.

- Dziś wiemy, że nie wolno nam nigdy więcej być od Rosji tak uzależnionymi, jak jesteśmy obecnie. Zasada „zmiany przez zbliżenie” nie może stać się zasadą „zmiany przez handel”. To powoduje, że jesteśmy wrażliwi na szantaż - powiedział także szef SPD.