„Wielki, obywatelski sondaż wyborczy” fundacji Forum Długiego Stołu miał odpowiedzieć na pytanie o szanse opozycji na zwycięstwo w różnych wariantach startu poszczególnych ugrupowań w jesiennych wyborach parlamentarnych. Przeprowadzone przez Kantar Public badanie zostało sfinansowane ze zbiórki obywateli. Już w piątek jego wyniki podsumował zastępca redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski, który pisał o „dramatycznym zaskoczeniu”. Dziennikarz stwierdził, że być może to „ostatni dzwonek alarmowy dla demokratów” i zaapelował do opozycji o zjednoczenie przed wyborami.

Dziś „Gazeta Wyborcza” opublikowała wyniki badania, pisząc o „sondażu obywatelskim jak lodowatym prysznicy” i przekonując, że „demokratyczna opozycja ma tylko jedną opcję, by rządzić po jesiennych wyborach”.

- „Obywatelski sondaż przeprowadzony przez Kantar Public pokazuje, że w ostatnich miesiącach poparcie dla KO, PL 2050, PSL i Lewicy osłabło na tyle, że startując oddzielnie, nie będą w stanie pokonać PiS (z Konfederacją, która zyskuje)”

- czytamy na łamach „Wyborczej”.

Z analizy dowiadujemy się, że jedyną szansę na zwycięstwo opozycji daje konfiguracja, „na którą liderzy się nie godzą, a której oczekują ich wyborcy”.

Wedle sondażu jedyna opcja, w której KO, Lewica, Polska 2050 i PSL zdobędą więcej mandatów od PiS i Konfederacji to wspólny start tych czterech ugrupowań. W takim wariancie blok „zjednoczonej opozycji” mógłby zdobyć 50,9 proc. głosów, PiS 36,1 proc., a Konfederacja 13,1 proc.

Po publikacji wyników pojawiają się pytania, czy czasem sondaż nie służy wyłącznie wywarciu presji na liderach opozycji. Takie wątpliwości zgłasza prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej Łukasz Pawłowski. Nazywając sondaż „szantażem obywatelskim”, ekspert pyta o szczegóły badania.