Były minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski gościł wczoraj na antenie Radia ZET, gdzie był pytany o tezy rosyjskiej propagandy, wedle której polski rząd rozważał „rozbiór Ukrainy”.

- „Myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. Gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, to różnie mogło być”

- odpowiedział eurodeputowany Platformy Obywatelskiej.

Słowa Sikorskiego natychmiast zaczęły cytować propagandowe media Putina. RIA Nowosti przekonuje, że były szef polskiej dyplomacji oficjalnie potwierdził informacje przekazywane wcześniej przez dyrektora Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji Siergieja Naryszkina, który twierdził, że Polska chce przejąć zachodnie terytoria Ukrainy. Gazeta.ru, cytując Sikorskiego, przekonuje z kolei, że przed zaatakowaniem Ukrainy Polskę powstrzymuje jedynie NATO.

Już wcześniej Radosław Sikorski wywołał dyplomatyczną burzę, kiedy sugerował w mediach społecznościowych, że Stany Zjednoczone przeprowadziły terrorystyczny zamach na gazociągi Nord Stream. Wydawało się, że tym razem Platforma Obywatelska zdecydowanie odetnie się od skandalicznych poglądów europosła. Tak się jednak nie dzieje.

Poseł PO Artur Łącki stwierdził na antenie Polskiego Radia 24, że w wypowiedzi swojego partyjnego kolegi „nie doczytał się jakichś strasznych rzeczy”. Zdecydował się nawet na przyznanie racji Sikorskiemu przekonując, że będąc najważniejszym sąsiadem Ukrainy, Polska „musiała rozpatrywać różne scenariusze, nawet po wojnie przegranej przez Ukrainę”.

- „Na pewno rząd Polski, oczywiście nie jest to do sprawdzenia ani udowodnienia, ale na pewno w tych pierwszych dniach brał pod uwagę wszelkie scenariusze”

- powiedział.

Były minister finansów w rządzie PO-PSL Jan Vincent Rostowski oświadczył z kolei w mediach społecznościowych, że zgadza się z Sikorskim

- „Myślę tak samo jak @radeksikorski. Wzywam @MorawieckiM do powiedzenia nam prawdy na ten temat, bo poszlaki są znaczące, że właśnie tak było”

- napisał.

Na wpis Rostowskiego zareagował szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Radosław Fogiel.

- „Czyli tak samo jak Miedwiediew. Wczoraj można było myśleć, że to pojedynczy wyskok, dziś kolejny minister z czasów rządu Donalda Tuska przekazuje tezy rosyjskiej propagandy”

- zauważył polityk.