Zmianom sprzeciwił się m.in. Rainer Becker ze stowarzyszenia Deutsche Kinderhilfe – Die ständige Kindervertretung, wskazując na możliwość naruszenia dyrektywy Unii Europejskiej klasyfikującej pornografię dziecięcą jako poważne przestępstwo. Oświadczenie wydały też Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna oraz Unia Chrześcijańsko-Społeczna w Bawarii, które stwierdziły, że „Rozpowszechnianie, posiadanie i nabywanie pornografii dziecięcej musi, z zasady, pozostać sklasyfikowane jako przestępstwa”.

Zdaniem Van Marena obniżenie kar za pornografię dziecięcą i usprawiedliwienie, jakie się podaje, to „przykład tego, jak gruntownie pornografia zatruła zachodnie społeczeństwa”. Twórcy ustawy uznali, że należy brać pod uwagę rodziców i nauczycieli, którzy znajdą się w posiadaniu pornografii dziecięcej znalezionej na telefonach swoich dzieci lub uczniów, a potem przekazali ją innym dorosłym, by poinformować o problemie. Usprawiedliwiają też nastoletnich sprawców, którzy „generalnie nie działają po to, by być pobudzonym seksualnie pornografią dziecięcą, ale z (...) naiwności, ciekawości, pragnienia przygody i pragnienia zaimponowania”.

Zdaniem krytyków ustawy, takie przypadki można było bez trudu wyodrębnić bez generalnego obniżenia kar za pornografię dziecięcą. Dodają też, że według badań ogólne zredukowanie kar za przestępstwa przyczynia się do tego, że również wyroki w praktyce są z reguły niższe.

Tymczasem okazuje się, że nowa ustawa została przychylnie przyjęta przez aktywistów lobujących na rzecz pedofilii. Przykładem jest organizacja Krumme-13, zwana też K13, która określa siebie mianem „organizacji samopomocowej dla pedoseksualistów”. Doradza ona w oświadczeniu z 17 maja, by oskarżani o pornografię dziecięcą nakłaniali swoich prawników, by „składali wnioski o zawieszenie postępowania sądowego”. Chodzi o zapewnienie sobie mniejszych wyroków za trzy lata, kiedy nowe prawo wejdzie w życie.

Krumme-13 za cel stawia sobie likwidację wszelkich ograniczeń nakładanych na pornografię dziecięcą. Nic dziwnego, że w decyzji Bundestagu widzi działania we właściwym kierunku. Założycielem tej organizacji jest Dieter Gieseking, który odsiadywał kary więzienia i stawał przed sądem za pornografię dziecięcą. W 2014 domagał się on obniżenia wieku, w którym prawo dopuszcza współżycie seksualne, do 12 lat: „Są chłopcy i dziewczęta, którzy przejmują inicjatywę w przyjaznym i seksualnym związku z pedoseksualistą” – powiedział. Dodał też, że „Jeśli pedofil się ujawni bez obawy wykluczenia albo nawet demonizowania, to jest to najlepsze zapobieganie wykorzystywaniu seksualnemu dzieci”.

Van Maren zwraca uwagę na to, że postulaty „seksualnego wyzwolenia dzieci” pojawiły się w czasie rewolucji seksualnej 1968 r. Jej uczestnicy, a także następcy okazali się mieć „dziwną obsesję wokół seksualności dzieci” – jak napisali Jan Flesichhauer i Wiebke Hollersen w artykule z „Der Spiegel” w 2010 r., który publicysta przywołuje. Choć udało się te tendencje powstrzymać, to niestety w ostatnich latach seksualizacja dzieci się nasila, czego przykładem są np. tzw. „Drag Queen Story Hour”, czyli czytanie książek dzieciom przez transwestytów, operacje „tranzycji” dla dzieci czy tzw. „edukacja seksualna”, która jest w rzeczywistości szczegółowym instruktażem.