- „Konwencja stambulska, do której wypowiedzenia chcemy w tym projekcie ustawy upoważnić prezydenta RP, jest ciężkim orzechem do zgryzienia nie tylko dla całej Europy, ale nawet szerzej”

- mówił sprawozdawca.

Następnie wymienił zasadnicze argumenty za wypowiedzeniem konwencji.

- „Nie chcemy przewidzianego w art. 12 tej konwencji administracyjnego wykorzeniania tradycji i stereotypowych ról mężczyzn i kobiet”

- powiedział.

Przyznając, że „bywają oczywiście złe stereotypy”, zwrócił uwagę, że w świece zachodnim za stereotypowe uznaje się macierzyństwo kobiety czy wierność małżeńską.

- „A gdyby państwa to pojęcie wierności małżeńskiej gorszyło, to przypomnę, że na poziomie prawa cywilnego jest ciągle zawarte w polskim Kodeksie cywilnym jako wzajemne zobowiązanie małżonków, a nie jako stereotypowa rola, którą narzuciła kultura tzw. związkom otwartym. Nie! To są fundamenty naszej kultury, których należy bronić”

- podkreślił.

Dodawał, że Konwencja Stambulska uderza w suwerenność państwa do kreowania polityki edukacyjnej, a także w prawa rodziców do wychowywania dzieci w zgodzie z własnym światopoglądem.

Konwencja Stambulska – dokument wewnętrznie sprzeczny

Konwencja Stambulska budzi ogromne kontrowersje od momentu jej powstania w 2011 roku. Z założenia ma być narzędziem do walki z przemocą domową, jednak w rzeczywistości jest pretekstem do wprowadzenia założeń wynikających z teorii gender do porządku prawnego. Głosi ona m.in., że płeć nie jest determinowana przez biologię. W 2018 roku ciekawe orzeczenie wydał Trybunał Konstytucyjny Bułgarii, zwracając uwagę na wewnętrzne sprzeczności dokumentu.

- „Ujęcie «płci» jako konstrukcji społecznej prowadzi do relatywizacji kategorii płci biologicznej. Jeśli jednak społeczeństwo traci zdolność do odróżniania kobiety od mężczyzny, zwalczanie przemocy wobec kobiet pozostaje jedynie formalnym, lecz niewykonalnym zobowiązaniem”

- zauważyli bułgarscy sędziowie.