Wałęsa był przesłuchiwany w oddziale Instytutu Pamięci Narodowej w charakterze świadka w kwietniu 2016 roku. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna poinformował, że fałszywe zeznania mają dotyczyć głównie podpisów na pokwitowaniach odbioru pieniędzy, a także zobowiązaniu do współpracy z SB. Znajdują się one w aktach personalnych tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek.

Jak informuje Polska Agencja Prasowa, akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Wspomniane postępowanie w 2016 roku zostało wszczęte po wypowiedziach Wałęsy, który twierdził, że odnalezione w domu Czesława Kiszczaka dokumenty były sfałszowane.

Wałęsa zeznawał, że nie podpisywał donosu ani pokwitowania odbioru pieniędzy. Zaprzeczył temu także po okazaniu mu szeregu dokumentów znajdujących się we wspomnianej teczce. Zeznał, że w przypadku jednego z pism z odręcznymi zapiskami z podpisem Lech Wałęsa z dużą dozą prawdopodobieństwa znajduje się jego pismo oraz podpis.

Zabezpieczone dokumenty przebadał zespół biegłych zajmujących się badaniem pisma ręcznego dokumentów z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie. Materiałem porównawczym były dokumenty nakreślone przez Wałęsę, zachowane w miejscach pracy i urzędach z okresu od lat siedemdziesiątych do czasów obecnych.

Rzecznik prokuratury przekazał, że Instytut wydał "kategoryczną opinię", że dokumenty znajdujące się w teczce nakreślone zostały przez Lecha Wałęsę. Oceniono, że podpisał m.in. zobowiązanie o podjęciu współpracy z SB w grudniu 1970 i odręczne pokwitowania odbioru pieniędzy za przekazywane Służbie informacje, a także 30 odręcznych doniesień tajnego współpracownika. Były prezydent nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów, które zagrożone są nawet karą pozbawienia wolności.