Dom Rekolekcyjny Dobry Zakątek w Konstancinie-Jeziornie istniał dopiero od kilku dni. Został poświęcony i otwarty 7 września. Znajduje się w nim 50 miejsc w pokojach jedno i dwuosobowych z łazienkami, kaplica, oratorium (miejsce niebędące kościołem, przeznaczone na modlitwę i celebracje mszy), kaplicą, trzema salami (na 60 osób, i dwoma na 30 osób). Przeznaczony jest na organizację rekolekcji, dni skupienia, konferencji, formacji i warsztatów. Oferta domu kierowana jest to pielgrzymek, wycieczek i osób indywidualnych.

Duchowny, któremu upadła z ołtarza część hostii, umieścił ową część w vasculum (naczyniu z wodą), by hostia się w nim rozpuściła. Vasculum zostało umieszczone w tabernakulum. Po tygodniu okazało się, że część hostii zabarwiła się na czerwono – plamka przybrała formę krzyża. Po miesiącu hostia była prawie rozpuszczona prócz kawałka z czerwonym krzyżem. 10 października hostia została przewieziona do kurii Archidiecezjalnej Warszawskiej, gdzie jest przechowywana w kaplicy, w tabernakulum. Hostie mają zbadać naukowcy. Dwa ostatnie przypadki w Archidiecezji Warszawskiej, bo badaniach okazały się nie być cudami, tylko naturalnymi przypadkami wykwitu czerwonych grzybów na hostii.

W ostatnich latach w Polsce miały miejsce dwa duda eucharystyczne potwierdzone przez naukowców – w 2008 w Sokółce i w 2014 w Legnicy. Pamięć o cudzie eucharystycznym z Poznania z 1399 uwiera „Gazetę Wyborczą”, Żydów i filosemitów. Prawdziwe cuda eucharystyczne polegają na dostrzegalnej przemianie hostii w ludzkie ciało – taki cud ma miejsce podczas każdej mszy, ale nie jest dostrzegalny dla wiernych.

Wyrazem wiary katolików w prawdziwą obecność ciała i krwi Jezusa Chrystusa w eucharystii jest święto Bożego Ciała. Prawdzie tej przeczą między innymi protestanci. Bóg w swej miłości daje nam materialny dowód tej negowanej przez protestantów prawdy wiary w cudach eucharystycznych, które polegają na widocznej dla wszystkich zamianie hostii w tkankę ludzkiego ciała.

W Sokółce naukowcy wykryli, że „tkanka na komunikancie to fragment mięśnia sercowego człowieka, który w sposób strukturalny jest zrośnięty z opłatkiem”, czego nie da się wyjaśnić naukowo. Tkanka nie wygląda, jakby podlegała procesowi martwicy tylko jako tkanka w stanie agonalnym, przedśmiertnym. W Legnicy, choć nie udało się wyodrębnić DNA, to badania dowiodły, że jest to tkanka mięśnia sercowego w stanie agonalnym.

Od wieków wrogowie prawdziwej wiary, jaką jest katolicyzm, negują realną obecność ciała i krwi Jezusa w eucharystii. Jednym z najbardziej znanych cudów eucharystycznych miał miejsce w Lanciano w VIII wieku. Współczesne badania relikwia sprzed 1200 lat dowiodły, że na relikwie składa się krew i tkanka serca, które pomimo upływu 1200 lat nie uległy rozkładowi i zachowują cechy próbek pobranych od żywej osoby.

Kościół katolicki naucza, że podczas eucharystii następuje realna przemiana chleba w realne ciało Chrystusa, a cuda eucharystyczne pozwalają nam to dostrzec. Z racji na to, że eucharystia jest uosobieniem męki Jezusa, tkanka z cudów eucharystycznych w badaniach wykazuje cechy tkanki w stanie agonalnym.

W wielu cudach związanych z eucharystią powtarzają się podobne elementy, np. widzenia towarzyszące cudom, adoracja eucharystii ze strony zwierząt, związek świętych z wydarzeniami. Najczęstszymi powodami takich cudów jest: brak wiary w realność przemiany hostii w ciało Jezusa podczas mszy, świętokradcza kradzież komunii i świętokradcze wyłudzenie komunii w celu jej profanacji.

Warto przypomnieć szczególnie darzony nienawiścią przez Żydów cud eucharystyczny, jaki miał miejsce 15 sierpnia 1399 roku w Poznaniu. Preludium cudu było świętokradztwo dokonane przez dwie gojki, przekupione przez powodowanych nienawiścią do chrześcijaństwa starszych gminy żydowskiej. Służące u Żydów kobiety dokonały kradzieży trzech Hostii z kościoła. Po kradzieży złodziejki przekazały Hostie Żydom. W piwnicy domu zamieszkiwanego przez rabina Żydzi dźgali hostie szpikulcami i nożami. Z Hostii tryskała krew. Dokonujący profanacji Żydzi, w szale nienawiści, wznieśli straszny rejwach. Krzyki bluźnierców przyciągnęły wielu okolicznych mieszkańców. Jednym z nich była niewidoma od lat Żydówka, która doznała łaski nawrócenia i uzdrowienia.

Szum wokół sprawy spowodował, że Żydzi postanowili zniszczyć Hostie. Topili ją w studni i w dole kloacznym. Pomimo to Hostie wracały na miejsce bluźnierstwa w nienaruszonym stanie. Ostatecznie zakrwawione części stołu, na którym dokonywano profanacji, zamurowano w ścianie, a Hostie postanowiono zakopać poza miastem. Podczas przenoszenia Hostii napotkani kalecy i umierający doznawali uzdrowień. Jeden z nich podążył za Żydami i widział, jak zakopują coś na podmiejskim polu.

Tydzień później 22 sierpnia 1399 na podmiejskim polu młody chłopiec Paweł wypasał krowy. Pasterza zaciekawiło w pewnym momencie niezwykłe zachowanie zwierząt, które oddawały część czemuś na polu. Okazało się, że zwierzęta oddawały cześć trzem lewitującym nad polem hostiom (podobne zdarzenie miało miejsce za życia świętego Antoniego Padewskiego). Ojciec Pawła Maciej skontaktował się z władzami miejskimi. Na miejsce cudu ostatecznie udały się władze, biskup, duchowieństwo. Przenoszone do kościołów hostie systematycznie wracały na pole. Wybudowano więc na nim kaplicę a z czasem kościół. Przybywający pielgrzymi byli uzdrawiani.

Proces karny przeprowadzony przez sąd miejski ustalił sprawców. Za spisek, świętokradztwo i kradzież, rabin, 13 starszych gminy i 2 gojki, zostali ukarani śmiercią. Świętokradców żywcem spalono na stosie. Zbulwersowani świętokradztwem mieszczanie dokonali pogromu Żydów. Po 45 latach na prośbę Żydów sąd królewski wznowił proces. Trwał on 10 lat. Potwierdzono poprzedni wyrok i dodatkowo gminę żydowską skazano, na coroczną darowiznę na procesje Bożego Ciała (800 tynfów, czyli polskich srebrnych złotówek). Dziś prawda o tych wydarzeniach jest przemilczana.

Pamięć o poznańskim cudzie eucharystycznym do dziś uwiera „Gazetę Wyborczą”, Żydów i wszystkich filosemitów. Przykładem tego jest między innymi artykuł „Antysemicka legenda kultywowana w poznańskim kościele. Jest nawet w grze miejskiej” opublikowany parę lat temu w „Wyborczej”.

Jan Bodakowski