2. Trzeba przy tej okazji przypomnieć, że Donald Tusk snuł te rozważania o ustalaniu cen paliw jak i prądu oraz gazu, po ponad 7- letnim sprawowaniu funkcji premiera w latach 2007-2014, kiedy to kierował rządem Platformy i PSL-u. Wyborcy potraktowali więc jego obietnicę jako rzecz pewną, bo skoro mówi to człowiek, który przez tyle lat kierował rządem w Polsce, to doskonale wie co jest, a co nie jest w kompetencjach premiera. Co więcej obiecywał przyszłą cenę paliw niesłychanie precyzyjnie, nie jak to zwykło się określać w tego rodzaju deklaracjach np. około 5 zł, ale właśnie bardzo precyzyjnie 5,19 zł za litr benzyny, więc wyborcy mogli zakładać, że jest to jest to dokładnie policzone.

3. Obietnica benzyny po 5,19 zł za litr jest tym bardziej aktualna, bo od dłuższego czasu ceny paliw na stacjach ciągle rosną i sięgają już 7 zł za litr, co więcej jak informują media branżowe, będą rosnąć dalej. Na portalach społecznościowych jest umieszczanych coraz więcej „memicznych zdjęć” z konkretnych stacji benzynowych, gdzie cena benzyny wynosi dokładnie 7,19 zł, z sugestią , że obietnica Tuska jest właśnie realizowana, tyle tylko, że paliwo jest dokładnie o 2 zł na litrze droższe niż zapowiadał on w kampanii wyborczej. Stąd właśnie wypowiedź w tej kwestii premiera Tuska na konferencji prasowej i próba zamknięcia tego tematu w sytuacji kiedy staje się on coraz głośniejszy i nawet dziennikarze mediów wspierających obecny rząd pytają o realizację tej obietnicy.

4. Tak się również składa, że nie tylko niezwykle aktualne stało pytanie premiera o benzynę po 5,19 zł ale także pytanie o ceny prądu i gazu, które miałby wynosić połowę cen z jesieni poprzedniego roku. Rząd bowiem w najbliższym czasie przyjmie ustawę o odmrożeniu cen prądu, gazu i ciepła systemowego od 1 lipca tego roku i wg jego szacunków ceny tych nośników wzrosną średnio o około 60%. Jest już więc jasne, że mrożenie cen nośników energii: prądu, gazu i ciepła systemowego, obowiązujące do końca czerwca tego roku, nie będzie przedłużone na kolejne pół roku, ale politycy rządzącej koalicji nie chcą mówić tego wprost przed wyborami samorządowymi i europejskimi. Czasami tylko politykom koalicji coś się wyrwie, tak było w przypadku przewodniczącej klubu parlamentarnego Lewicy, Anny Marii Żukowskiej, która w wywiadzie prowadzonym przez redaktora Rymanowskiego w Polsat News, niedawno wypaliła „ uwalnianie cen energii w lipcu jest lepsze, niż w sezonie grzewczym, bowiem zanim się Polacy zorientują, o ile tak naprawdę ceny urosły, minie pół roku”. A więc konkretny plan rządzącej koalicji jest taki, uwalniamy ceny energii w lipcu, bowiem jeżeli przyjdą znacznie wyższe rachunki za energię w okresie grzewczym, to minie pół roku, a to będzie już po wyborach do Parlamentu Europejskiego, więc negatywną wyborców nie należy się specjalnie przejmować.

5. Znaczące podwyżki rachunków za prąd, gaz i energię cieplną jakie nastąpią od lipca tego roku są związane z odstąpieniem przez rząd Tuska od ich mrożenia i jak wynika z uzasadnień prezentowanych przez polityków koalicji rządzącej, mają oni świadomość jakie to będzie miało skutki dla milionów Polaków. Ale skoro nie możemy wprowadzić kwoty wolnej w wysokości 60 tys zł w PIT, czy też nie możemy zapewnić paliwa po 5,19 zł, tak jak obiecaliśmy, to w zamian podwyższymy VAT na żywność od 1 kwietnia, a od 1 lipca jeszcze poprawimy, podwyżkami cen prądu, gazu i energii cieplnej. Wolta premiera Tuska i jego wczorajsza wypowiedź, że „nie bierze odpowiedzialności za ceny benzyny, bo to nie należy do premiera”, są dowodem na Himalaje hipokryzji i cynizmu obecnej ekipy rządowej.