Co spotyka duszę czyśćcową?

 

Aby dobrze utrwalić w umysłach wiernych dwa stany, jakich doświadcza dusza czyśćcowa, kiedy znajduje się przed obliczem Boga, ks. Dolindo posłużył się dwoma prawdziwymi zdarzeniami. Opowiedział, jak pewnego razu dwaj policjanci zobaczyli człowieka, który chodził po ulicy z materacem na plecach. Wzbudziło to ich podejrzliwość, więc pobiegli za nim i kazali mu się zatrzymać. Jakież było ich zdziwienie, kiedy zdali sobie sprawę, że człowiekiem tym był sam ojciec święty, Pius X, ubrany jak zwykły ksiądz! Byli tak oszołomieni, że zabrakło im słów.

 

Kiedy dusza czyśćcowa znajduje się przed obliczem Boga, jest dużo bardziej oszołomiona niż ci dwaj policjanci. Można to wyjaśnić faktem, że znajduje się ona wobec nieskończonego piękna i niezmierzonej wspaniałości Boga; stoi przed miłością, którą Stworzyciel żywi względem niej; miłości tej dusza nie odczuwa, dopóki żyje w ciele, a przynajmniej nie odczuwa jej w pełni.

 

Jednocześnie dusza odczuwa zgrozę z powodu popełnionych grzechów. Aby pozwolić nam to zrozumieć, ks. Dolindo rozpoczyna opowieść pozornie fantastyczną, lecz w zupełności prawdziwą, co z naciskiem podkreśla. Jest to opowieść o pewnej elegancko ubranej panience, która znajdowała się w wyszukanym salonie. Biedaczka odczuwała nieznośny ból w boku, lecz starała się nic po sobie nie pokazywać, gdyż dobre wychowanie nie pozwalało jej opuścić towarzystwa. Wreszcie, pokonana przez ból, poprosiła o pozwolenie na wyjście na kilka minut. Kiedy w końcu mogła rozwiązać gorset, wyskoczyła z niego myszka. Wydaje się to nieprawdopodobne! Zwierzątko gryzło ją w bok, wywołując tym ostry ból. Choć opowieść wygląda na niewiarygodną, jest prawdziwa. Na jej przykładzie ks. Dolindo chciał dać do zrozumienia, że w czyśćcu odczuwa się dużo większy ból; tam nasze sumienie jest podgryzane nie przez małą myszkę, lecz przez nasze grzechy. Ból duszy oczyszczającej się z niedoskonałości, które uniemożliwiają jej zbliżenie się do Boga miłości, jest dużo większy od bólu nieszczęsnej panienki.
 

WIĘCEJ ZNAJDZIESZ TUTAJ


Czy grzech powszedni może kosztować nas wieczność?


Powiedzmy sobie szczerze: kiedy oceniamy nasze grzechy powszednie, czynimy to według ludzkich kryteriów, bardzo ogólnych, zgodnie z miarą, która nie jest nigdy rygorystyczna, a raczej pobłażliwa. Uważamy je za mało istotne. Myślimy tak, ponieważ jesteśmy dalecy od prawdziwego zaangażowania w życie chrześcijańskie; nie jesteśmy skłonni do osobistej ofiary, gdyż nie wprowadzamy w życie istotnego przykazania Bożego, aby być świętymi tak jak On (por. Kpł 19, 2: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!”). Takie podejście jest tym poważniejsze, im bardziej jest w nas zakorzenione. Święci, będący naszymi wzorami do naśladowania, odczuwali odrazę do grzechów powszednich i woleliby umrzeć, niż popełnić choć jeden z nich.

 

Jak ks. Dolindo wyjaśnia straszliwy ciężar grzechu powszedniego? Posłużył się do tego przykładem wydarzenia znanego w jego czasach, mianowicie próbą wysłania rakiety na księżyc przez Amerykanów, nieudanej z powodu błędu o jedną tysięczną milimetra. Przy starcie drobny błąd w obliczeniach wydawał się nieistotny, lecz w ostateczności rakieta nie dotarła do celu, znalazła się w odległości setek kilometrów od niego. Tak samo

grzech powszedni, widziany przez ludzi z „miejsca startu”, wydaje się drobnostką, lecz nie jest nią widziany przez Boga z perspektywy „Księżyca”. Nasze uczynki są jak rakiety: kierują się w stronę Boga, lecz tylko wtedy, gdy są pozbawione ludzkiego spojrzenia; można dostrzec ogromny błąd w trajektorii lotu i kolosalną odległość od celu. Dopiero kiedy dusza wychodzi z ciała i znajduje się przed obliczem Boga, pojmuje wagę tego, co wcześniej uważała za błahostkę, niedoskonałość. Pozostając przy tym temacie, ks. Dolindo przypomina, jak naukowcy w celach pokazowych odtworzyli atom w dużej skali jednego milimetra do

stu tysięcy kilometrów. Wiadomo, że jądro atomu jest niewidoczne dla ludzkiego oka; odtworzone w skali mierzyło zaledwie milimetr, natomiast elektrony krążące wokół niego miały proporcjonalnie po dziesięć metrów średnicy. Ogrom dysproporcji powinien pozwolić nam lepiej zrozumieć, jak ograniczone jest ludzkie pojęcie grzechu powszedniego w porównaniu z jego realnym rozmiarem, widzianym z perspektywy Boga.

Możemy wyciągnąć wniosek, że wielkość elektronów – wina człowieka – jawi się niczym w życiu doczesnym, lecz powiększona w skali nieskończoności Boga okazuje się bardzo ciężką winą, wywołującą sprawiedliwą karę. Sama dusza, będąc w czyśćcu, nie uważa jej za przesadzoną, lecz w pełni, słusznie zasłużoną, o czym przypomina nam ks. Dolindo.

Jedynym pragnieniem duszy jest całkowicie się oczyścić, aby połączyć się ze Stworzycielem.

Ksiądz Dolindo ostrzega przed osądzaniem sprawiedliwości Bożej jako zbyt surowej, właśnie

w świetle opisanej proporcji. Dusza widzi ciężar popełnionych przewinień, choćby najdrobniejszych, oczami nieskończoności i dlatego pragnie się oczyścić, aby móc zbliżyć się do naszego Ojca, który jest w niebie, doskonale czystą.

 

WIĘCEJ ZNAJDZIESZ TUTAJ

 

*fragment pochodzi z książki „Ksiądz Dolindo Ruotolo. Oddany duszom czyśćcowym” wydanej nakładem wydawnictwa Esprit